piątek, 19 sierpnia 2016

26."To się źle skończy."

-Co chciałeś mi powiedzieć?-Zapytała kiedy po nią przyjechałem.
-Nic ważnego.-Chyba nigdy nie wyznam jej prawdy.
-No jak chcesz. Dużo będzie osób?
-Sami przyjaciele. Em Ola możesz coś dla mnie zrobić?
-Pewnie. Co takiego?
-Obiecasz mi, że mimo wszystko będziemy razem?
-Mimo wszystko.-Uśmiechnęła się.-Dlaczego teraz naszło cie na przysięgi?
-Chce mieć po prostu pewność, że po każdej mojej głupocie będziesz mnie kochać.
-Z każdą twoją głupotą kocham cię coraz bardziej.
-Nie mówię o takich głupotach.-Zjechałem na pobocze i wyłączyłem silnik. Głośno westchnąłem.-Ola, ja cie zdradziłem.
-Jak się z tym czujesz?-Zapytała bez złości w głosie.
-Okropnie. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz.-Patrzyłem na jej twarz, która nie pozwalała mi niczego odczytać.-Zachowałem się jak dziecko.
-Nie było to fair ale ja też nie jestem bez winy.
-O czym Ty mówisz?
-Na pewno ukrywałam przed tobą jakieś rzeczy, a jeśli nie to kiedy ja popełnie błąd będziesz musiał mi wybaczyć.-Powiedziała ze stoickim spokojem.
-Nie jesteś zła?
-Może troszeczkę, ale nie chce sobie teraz psuć humoru Ney.-Położyła mi dłoń na policzku.-Po prostu cieszmy się tym, co mamy.-Złożyła delikatny pocałunek na moich ustach.
-Za to cie uwielbiam.-Tym razem to ja ją pocałowałem.-Brakowało mi tego.-Wyszeptałem jej w usta.
-Możemy już jechać?-Odsunęła się ode mnie. Przytaknąłem jej.-Pewnie masz już mase ludzi w domu.
-My mamy.
Kilka miesięcy później.
-Może Kuba-Zaproponowała odkładając telefon na szklany stolik do kawy.
-A co powiesz na Malediwy?-Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.-No wiesz, tylko ja, Ty.
-I połowa klubu.-Mruknęła.-Gdybym pojechała z wami, tata zrobił by to samo. Dobrze wiesz, że gdyby mógł nie spuszczałby mnie z oczu, a nie chce wam psuć zabawy.
-Nic nie popsujesz.-Przejechałem ręką po jej udzie.-Obiecam trenerowi, że się tobą zaopiekuję.
-Jak ostatnio?-Nie nawidze kiedy wraca do czasu wypadku.
-Nie.-Wstałem z rogówki.-Nawet ty mi już nie ufasz?-Zapytałem wkurzony.
-Neymar to nie tak.
-A jak?-Zapytałem ale Ola nic mi nie odpowiedziała.
-Zadzwoń jak będziesz chciał na spokojnie pogadać.-Zgarnęła jeszcze bluzę, która leżała w kuchni i wyszła. Postanowiłem za nią wybiec i chodź raz dokończyć rozmowę.-Ola zaczekaj.-Złapałem ją za nadgarstek.
-Zostaw.-Warknęła.
-Porozmawiaj ze mną.
-Ju, nie mamy o czym rozmawiać.
-Właśnie, ze mamy. Dlaczego każdy unika rozmawiania o moich błędach.
-Po prostu nie chcemy, eh nie ważne. Chcemy żebyś był szczęśliwy.-Spojrzała mi w oczy. Jej były piękne. Nie mogłem przestać na nią patrzeć.
-Wrócisz do domu?-Zapytałem z nadzieją i wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny. Po chwili ją złapała i delikatnie się uśmiechnęła.-Kocham Cię.

Perspektywa Oli.
Żadne z nas nie chce aby Neymar był nieszczęśliwy. Nie chcemy aby popełniał tych samych błędów ani przez nie zaczął pić. Zgodziłam się z nim wrócić żeby się nie denerwował. Z resztą uwielbiam spędzać z nim czas.
-Niedługo mecz.-Zaczął siadając obok mnie.-Będziesz?
-Pewnie. Z kim gracie?-Zapytałam kładąc mu głowę na nogach.
-Granada.
-Strzelisz dla mnie gola?
-Oczywiście.-Pocałował mnie w czoło.-Miałabyś coś przeciwko gdyby Davi przyleciał na kilka dni?
-Nie.-Uśmiechnęłam się.-Może zabierzesz go na wakacje?
-Mogę się założyć, że Carol mi nie pozwoli.
-Dlaczego.-Usiadłam.
-Uważa, ze nie jestem zbyt odpowiedzialny. Chyba, że pojechałabyś ze mną.
-Ty, ja, Davi i mój tata. Wyobrażasz to sobie?-Głośno westchnęłam. Przypadkowo spojrzałam na zegarek. Była godzina 21:38.-Muszę już iść.-Szybko wstałam, założyłam bluzę i podeszłam do drzwi.
-Czekaj, odprowadzę cie.
-Nie Ney. Nie trzeba.-Pocałowałam go.-Do jutra.
-Cześć.-Mruknął i odszedł.
-Kocham Cię!-Krzyknęłam.
-Ciebie też!
W domu byłam po 22 przez co czekała mnie nieprzyjemna rozmowa z tatą.
-Zagadaliśmy się.-Tłumaczyłam powód spóźnienia.
-Ola nie jesteś już dzieckiem przestań się spóźnić.
-Skoro nie jestem już dzieckiem, dlaczego dajesz mi jakieś zakazy i nakazy?!-Zaczęłam krzyczeć.-Dlaczego traktujesz mnie tak, jakbym nim była!?
-Odkąd wyszłaś ze szpitala i spędzasz dużo czasu z Neymarem robicie same głupoty.
-O czym Ty do cholery mówisz?
-Nie pamiętasz jak pojechaliście do Madrytu tylko po to, żeby wejść na Santiago i pomazać szafki w szatni. Albo ostatnio, byliście w klubie i upiliście wszystkich barmanów. Albo wtedy, gdy oskarżyliście Ibrahimovica o doping? Czy nawet wtedy, gdy Neymar się opił i urządził awanturę w restauracji? To jeszcze nie koniec, pamiętasz kiedy chcieliście wejść do pantery w zoo albo zachciało wam się okraść sklepik w parku?
-Przesadzasz.
-Myślę, ze nie powinności się spotykać.
-Jesteśmy dorośli. Nie możesz nam niczego zabronić.
-Ale mogę nie podać Neymara do pierwszego składu.-Uśmiechnął się sztucznie, a ja musiałam wyjść z jego gabinetu alby nie wybuchnąć. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w cieplejsze ubranie i wyszłam z domu. Nogi same prowadziły mnie na plażę. Usiadłam na chłodnym piasku i wpatrywałam się w horyzont. Szum wody powoli mnie uspokajał.
Musimy porozmawiać. 
Wysłałam Neymarowi sms'am. Niespodziewanie odpowiedź dostałam od razu.
Zaraz będę.
Nie jedz do domu. Jestem na plaży.
Czekałam na piłkarza z jakieś 15 minut. Wysiadł z czerwonego ferrari i do mnie podbiegł.
-Co się stało?-Usiadł obok mnie.
-Tata stwierdził, że powinniśmy się rozstać.
-Słucham?-Uniósł się.-Co tym razem?-Zapytał po chwili.
-Powiedział, że może nie podać cie do pierwszej jedenastki.-Zignorowałam jego pytanie. Nie chce aby poznawał powód i jeszcze bardziej się denerwował.
-No trudno.-Powiedział to z dużą obojętnością.
-Neymar jeśli on tak będzie robił musisz znaleźć sobie kogoś innego.
-Nie chce kogoś innego. Chce Ciebie.-Przyciągnął mnie na swoje kolana.-Z nikim jeszcze nie było mi tak dobrze.
-Nie chce być przeszkodą na twojej karierze.
-Nie potrzebuje jej. Potrzebuję Ciebie.-Wtuliłam się w chłopaka.
Co jeśli tylko teraz tak mówi, a za kilka miesięcy będzie mnie o wszystko oskarżać? Co jeśli to nie ja okaże się miłością jego życia? Co jeśli jednak wybierze piłkę, a nie mnie?
-Jesteś kochany.-Szepnęłam.
-A ty już na zawsze moja.-Pocałował mnie w czubek głowy.-Nie pozwolę żeby kto kolwiek nas rozdzielił.-Wyszeptał mi we włosy.
Kilka dni później.
-Chodź, to jest nie daleko stąd.-Właśnie siedzimy w kuchni pijąc kawę, a Neymar namawia mnie na wyjazd. Tak jak powiedział Luis-Brazylijczyk nie zagrał, nawet nie był na ławce. Ja z tatą praktycznie się nie widuje, chyba, że jest w domu, kiedy przychodzę po ubrania ponieważ od kłótni z nim śpię u Neya.
-Ney, dobrze wiem, że chcesz grać i nigdzie nie pojedziemy.
-Chce spędzać z tobą jak najwięcej czasu.-Złapał mnie za rękę.
-To się źle skończy. Dla nas obojgu.-Upiłam łyk kawy.
-Za Ciebie jestem w stanie przyjąć każdą karę.-Po tych słowach ścisnęłam mocniej jego dłoń.-Proszę, pojedź ze mną.
-No dobrze, ale wieczorem mamy być z powrotem w domu.-Włożyłam kubek do zmywarki i poszłam do pokoju gościnnego, który w tym momencie robił za moją sypialnię. Wyciągnęłam z szafy szarą bluzę dobrałam buty do dzisiejszego out fitu i zeszłam na dół.
-Myślałam, że więcej ubrań przyniosłam z domu.-Powiedziałam i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu, a Ney od razu włączył radio.
-Bo było ich więcej.-Powiedział kiedy wyjechaliśmy z garażu.-Spakowałem cie.-Dodał po chwili.
-Słucham?
-Siebie z resztą też.
-Ney kochanie, co ty kombinujesz?-Zapytałam jednak nie dostałam odpowiedzi. Po dwóch godzinach jazdy  zauważyłam tabliczkę, która informuje o wyjeździe z miasta.-Jak niedaleko to miało być?
-Jeszcze kawałek. Mogłabyś dać mi swój telefon?
-Czemu nie weźmiesz swojego?
-Mam go w torbie.
-Mogę ci w każdej chwili go sięgnąć.
-Masz w telefonie coś o czym nie powinienem wiedzieć?-Spojrzał się w moją stronę.
-Tam jest droga.-Skazałam palcem na asfalt przed nami. Piłkarz nie zwrócił uwagi na moje słowa, jedynie przyspieszył.-Zaraz przekroczysz prędkość.
-To ja, a nie ty.-Powiedział oschle.
-Neymar możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje?-Mogłam się domyślić, że nie dostanę odpowiedzi.-Zatrzymaj się jak zjedziemy z autostrady, dobrze?-Pokiwał głową na tak i jechaliśmy dalej.-Neymar.
-Tak?
-Niedługo przekroczymy granice.
-Żeby tylko jedną.-Powiedział prawie niesłyszalnie.
-Ney koniec tego.-Wkurzona wyjęłam telefon z torebki żeby zadzwonić do jakieś normalnej osoby i prosi o pomoc jednak nim się obejrzałam piłkarz wyrwał mi telefon z ręki i wyrzucił przez na wpół otwartą szybę.-Oszalałeś?!
-Jeszcze nie. Mamy sporo drogi przed sobą więc może chcesz żebym zjechał na stację czy coś.
-Chce żebyśmy wrócili do domu. Tata miał rację, kiedy mówił, że powinniśmy się rozstać.
-Nie mów tak.-Mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
-Przepraszam. Po prostu strasznie się o ciebie martwię.
-Ja też przepraszam.-
Po chwili zjechaliśmy na parking aby "wyprostować kości" i iść do toalety. Neymar przy okazji kupił nam kawy i coś do zjedzenia.
-Więc gdzie jedziemy?-Zapytałam.-Halo!? Neymar!-Zaczęłam machać mu ręką przed oczami kiedy nie dostawałam odpowiedzi.
-Cicho.-Zabrał mi rękę sprzed jego twarzy. Pociągnął mnie tak aby nasze ciała dzieliły centymetry.-Chce być już tylko z tobą. Na zawsze.-Moje ciało przeszły dreszcze. Ju potrafi być nieobliczalny. Patrzyłam mu prosto w oczy jednak nic z nich nie mogłam wyczytać.
-Boisz się?
-Tylko tego, że cie stracę.-Wyszeptał i złączył nasze usta w długi, namiętny pocałunek.-A ty? Boisz się czegoś?
-Boję się tego co właśnie robimy. Boję się, że coś ci odbije i już nie wrócimy do domu. Po prostu boję się o Ciebie Neymar.
-Nie.-Powiedziałam po chwili.-Jedźmy już.

***
Wracam!!! Bardzo przepraszam jeśli ten rozdział troche nie współgra z poprzednimi jednak po dość długiej przerwie trochę zapomniałam co miałam pisać. Mam jednak nadzieję, że rozdział wam się podobał:) KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

czwartek, 9 czerwca 2016

25."Życie to nie futbol."

Kilka dni później.
-Neymar.-Usłyszałem ciepły, kojący głos Oli.
-Ola!-Pobiegłem do dziewczyny, złapałem ją w talii i okręciłem.-Tęskniłem.-Wyszeptałem jej we włosy.-Strasznie. Wybacz mi wszystko.-Błagałem
-Nie wybaczę.

-Neymar wstawaj. Jest południe.-Usłyszałem głos Messiego.-Zbieraj dupe. Jedziemy na trening.
Pomimo tego, że cholerne nie miałem na to ochoty wstałem z łóżka, poszedłem się umyć, ubrać i razem z Lio pojechałem na Camp Nou.
-Znowu śniła mi się Ola.-Wymamrotałem w samochodzie.
-Co tym razem?
-To co zawsze.-Czułem jak łzy napływają mi do oczu.
-Neymar ona o niczym nie wie. Nie miałaby czego ci wybaczać.-Uśmiechnął się Lionel. Za każdym razem, gdy mówię mu o moim śnie pociesza mnie innymi słowami. Jednak nie ważne co by powiedział ja sobie tego nie wybaczę.
Kolejny trening, kolejne obijanie się, kolejne reprymendy od trenera.
-Neymar skup się, bo pójdziesz na ławkę.
-Tam też się chyba nie nada.-Usłyszałem znajomy głos. Był to mój tata. Podbiegłem do niego i jak małe dziecko wtuliłem się. Jego duże i ciężkie ręce zamknęły mnie w uścisku.
-Co tutaj robisz?-Zapytałem.
-Przeczuwałem, ze jest coś nie tak.
-Jest dobrze.
-Neymar Junior nie gra tak słabo.-Uśmiechnął się.
-Neymar Junior nie będzie grał wcale jeśli czegoś ze sobą nie zrobi.-Wtrącił się Luis.-Wracaj na trening młody.-Poklepał mnie po plecach. Wykonałem jego polecenie. Przybycie taty dało mi kopa.

Resztę dnia spędziłem z ojcem. Powiedziałem mu o wszystkim prócz zdradzie. Dlaczego? Nie wiem, po prostu się bałem. 
-Może pojedziemy ją odwiedzić?-Zaproponował 
-Pewnie.-Uśmiechnąłem się niemrawo i wstałem z kanapy. W szpitalu byliśmy po jakiś 20 minutach.
-Tato to jest Ola. Ola to jest mój tata Neymar-Uśmiechnąłem się, aby nie było widać, że aż tak bardzo się stresuje.
-Nie musisz niczego udawać. Wiem, że Ci ciężko.-Usiadł na krzesełku obok łóżka.-Całkiem ładna.
-Bardzo.-Poprawiłem tatę i usiadłem obok niej. To nie możliwe że tak długo leży bez żadnych objaw życia. Złapałem ją za rękę. Wiedziałem, że by tego nie chciała jednak ja tego potrzebuje. Jej ciała, jej głosu, jej uśmiechu. Po prostu jej.
W szpitalu siedzieliśmy z jakąś godzinę. Pogadaliśmy z Olą. Trochę pożartowaliśmy, a następnie razem z tatą udaliśmy się do knajpy na jakąś kolację.

Następnego dnia nie działo się nic ciekawego. Razem z ojcem poszedłem na trening, odwiedziliśmy naszych znajomych, a wieczorem urządziliśmy sobie grilla po którym odwiozłem tatę na lotnisko. W nocy śniła mi się wiśniowo włosa dziewczyna. Mówiła co zawsze, a ja jak zawsze budziłem się po tych cholernych słowach.

Następny dzień.
Obudził mnie dźwięk telefonu Przetarłem oczy i wziąłem go do ręki. Nacisnąłem zielony przycisk i przyłożyłem telefon do ucha.
-Słucham.-Powiedziałem zachrypniętym głosem.
-Może pan przyjechać do szpitala.
-Obudziła się?!-Krzyknąłem pełen nadziei.
-Proszę tutaj przyjechać.-Powiedziała niewzruszona kobieta i się rozłączyła.
-Czyli nie.-Powiedziałem sam do siebie. Wstałem z łóżka i poszedłem wykonać poranną toaletę. Wyszykowany zszedłem na dół. Nie wiedziałem co mam robić. Pojechać, pożegnać się z nią i rozryczeć przy wszystkich? Wykrzyczeć, ze nie dotrzymałem obietnicy, ze nie byłem na zawsze. Mam się przyznać, że ją zdradziłem? Nie widziałem innego wyjścia jak się upić. Sięgnąłem do szafki z trunkami i wyciągnąłem z niej whisky. Podczas opróżniania butelki przypomniałem sobie to wszystko, co przeżyłem z Olą. Przypomniałem sobie jak pierwszy raz na mnie wpadła w domu Munira. Jak wyznałem jej miłość. Wszystko co działo się na moich urodzinach. Jak zaproponowałem wakacje z których i tak nic nie było. Użalanie się nad sobą przerwał mi dzwonek do drzwi.
-Otwarte!-Krzyknąłem i schowałem pod blat prawie pustą szklaną butelkę.
-Czemu Cię nie ma jeszcze w szpitalu?-Zapytał ze zdziwieniem Munir.-Ola co chwila o Ciebie pyta.
-Ona żyje?
-Nie dzwonili do Ciebie ze szpitala?
Bez odpowiedzi wstałem z krzesła. Chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi. Założyłem pierwsze lepsze nike i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu napastnika i czekałem aż odpali silnik i ruszymy.

Wbiegłem do ogromnego budynku. Podszedłem do recepcji.
-Aleksandra Enrique!-Krzyknąłem.
-Pan to kto?
-Neymar! Przystojniak z boiska.
-A dla pacjentki?
-Gdzie ona leży?!-Podniosłem głos. Nie miałem czasu na głupie gadki.
-Sala 78.
Szybko podszedłem do windy. I nacisnąłem guzik 3 piętra. Za chwilę stał przy mnie Munir.
-Chcesz tak do niej pójść?-Zapytał zdziwiony.
-Racja nie mam kwiatów.-Wybiegłem ze szpitala. Podbiegłem do pierwszej budki z kwiatami, która wpadła mi w oko i kupiłem róże. Wiem, że je uwielbia. Za chwilę znowu stałem przed metalowymi drzwiami i czekałem aż się otworzą.
-Cześć wam!-Przywitałem się z przyjaciółmi i podszedłem do Oli.-Dzień dobry kochanie.-Pocałowałem ją w policzek i podarowałem jej kwiaty. Nic mi niestety nie odpowiedziała.
-Miałeś jej o niczym nie mówić!-Warknąłem, kierując to do Messiego.
-No i tak było.-Powiedział opanowany.
-A więc.-Odwróciłem się do Oli.-Czemu się do mnie nie odzywasz.
-Przyjechałeś tutaj nawalony jak świnia.-Wyznała prawdę.-Myślałam, że.-Przerwałem jej.
-Misiu przepraszam. Bo ja.-Tym razem to ona mi przerwała.
-Wróć jak wytrzeźwiejesz.-Uśmiechnęła się delikatnie.-Dzięki za kwiaty tak w ogóle.
-Będziesz na mnie czekać?-Zapytałem pełen nadziei.
-Będę.-Uśmiechnęła się kolejny raz. Bardzo mi tego brakowało jednak nie siedziałem z nimi dłużej. Posłusznie wykonałem polecenie Oli i wróciłem do domu.

Około godziny 21 pokazałem się na parkingu przed szpitalem. Rozdałem kilka autografów, zrobiłem kilka zdjęć z fanami i z kolejnym bukietem kwiatów wszedłem do dużego budynku. Udałem się schodami pod salę w której znajduję się moja kobieta. Z uśmiechem na ustach stanąłem w drzwiach sali. 
-Wróciłem.-Wyszczerzyłem się i podszedłem do dziewczyny. Chciałem dać jej buziaka w policzek jednak odwróciła głowę.-Co jest?
-Pamiętam to, że nie jesteśmy razem.-Warknęła.
Chwila, że co? Czyli przez ten cały czas oskarżałem się o zdradę, myślałem, że już nigdy nie będzie jak wcześniej, a my nawet nie byliśmy razem.
-Oj Ola. Naprawdę nie chcesz spróbować jeszcze raz. Przecież wtedy żadne z nas tego nie chciało.
-Chcę.-Powiedziała cichutko.
-Ale ja cie proszę. Przecież było nam razem.-Przerwała mi.
-Neymar stój. Powiedziałam, że chce.
-Kocham cie!-Krzyknąłem i przytuliłem znowu moją dziewczynę. Sam już nie wiem co robię.
-Ja ciebie też.
-Panie da Silva proszę powoli się zbierać.-Powiedziała rudowłosa kobieta. Była ładna. Miała długie, szczupłe nogi. Neymar stop! Masz Ole.
-Przyjdź jutro.-Uśmiechnęła się.
-Oczywiście.-Odwzajemniłem uśmiech. Nachyliłem się nad łóżkiem i złożyłem na jej dużych ustach delikatny pocałunek.-Śpij dobrze mała.

Miesiąc później.
Ola jakiś tydzień temu wróciła do domu. Na razie z niego nie wychodzi. Codziennie po treningu do niej przyjeżdzam, oglądamy jakieś filmy, "pieczemy" ciasta, gramy w Fife i dużo ze sobą rozmawiamy. Strasznie ciężko jest mi się do niej przytulać. Pomimo tego w szpitalu i przy ludziach nie chce jej dotykać. Albo to ja nie chce, aby Ola była przeze mnie dotykana?
Właśnie siedzimy w ogrodzie i się opalamy.
-Neymar.-Zaczęła. 
-Tak?
-Czy ty się mnie wstydzisz?
-Co ty za głupoty gadasz?
-Mam takie wrażenie. Ostatnio mało kiedy się całujemy czy tam przytulamy.
-Związek na tym nie polega.-Próbowałem delikatnie odejść od tematu.
-Może ty mnie już nie kochasz.-Stwierdziła. Podszedłem do niej i ukucnąłem przy leżaku na którym leżała.
-Nigdy nie kochałem nikogo tak mocno jak ciebie.-Uśmiechnąłem się do niej. Pomimo obrzydzenia do samego siebie złączyłem nasze usta. Całowałem ją namiętnie, ale spokojnie.
-Co powiesz na imprezę?-Zapytała tak naglę.-U ciebie?-Dokończyła i tym razem to ona złączyła nasze usta.
-Może być.-Powiedziałem nie przerywając pocałunku. Gdybyśmy byli w sypialni, pozbyłbym się z niej ubrań i kochał cały dzień.-Kiedy?
-Dzisiaj?-Oderwała się ode mnie.-Zbierz ludzi.-Powiedziała i wstała. Po chwili zniknęła z zasięgu mojego wzroku.
-I co ja mam teraz zrobić?-Wyszeptałem.-Kocham cie jak wariat, ale zdrady byś mi nigdy nie wybaczyła.-Odruchowo dłonią przeczesałem włosy.-A gdyby tak.-Przerwałem na chwilę.-Może to ty byś mnie zdradziła? Wtedy mielibyśmy remis.-Myślałem na głos. 
-Neymar, życie to nie futbol.-Usłyszałem znajomy głos. Szybko odwróciłem się do wejścia do ogrodu. W progu, oparty o futrynę stał Luis.
-Trener wszystko słyszał?-Pokiwał twierdząco głową.-Wiem, nie zasługuję na nią.-Powiedziałem smutno.
-To nie tak. Kochacie się przecież. Wyjaśnij to z nią na spokojnie.
-Nie powiesz jej nic?
-To wasza sprawa. Nie mieszam się w cudze życie.
-Dziękuję.-Powiedziałem i wstałem. Uśmiechnąłem się do trenera i wróciłem do domu. Poszedłem na górę do Oli.-I jak tam?
-Dobrze. Poinformowałeś już wszystkich?
-Jeszcze nie. 
-To na co czekasz?-Powiedziała radośnie.
-Muszę ci coś powiedzieć.-Zacząłem niepewnie. Na moje może i szczęście zadzwonił telefon Oli. Po cichu wycofałem się z jej pokoju. Na dole, pożegnałem się z trenerem i wybiegłem z domu. Wiem. Stchórzyłem. Jednak co ja na to poradzę? Tak po prostu jest najłatwiej.

***
Rozdział krótki jednak myślę że fajny:)
Wiem, bardzo zaniedbałam was i tego bloga. Więc dzisja dodaję taki przeprosinowy rozdział w którym trochę nasłodziłam. Jednak spokojnie, będziecie jeszcze mieli okazję mnie zabić :D
Z powodu mojej kolejnej przeprowadzki nie mogłam dodać rozdziału wcześniej jednak znowu wracam do regularnych postów :)
10 KOMENTARZY=26 ROZDZIAŁ powodzenia 


czwartek, 26 maja 2016

24."Zdradziłem ją, no i zdradziłem też siebie."

Perspektywa Neymara.
Po 4 godzinach snu, które nie doprowadziły mnie jeszcze do trzeźwości wstałem z kanapy i udałem się do kuchni. Napiłem się wody z kranu i usiadłem na stołku przy blacie. Oparłem głowę o rękę i zacząłem analizować wszystko co wydarzyło się przez najbliższe 24 godziny.
-1-Kłótnia z Olą na temat wakacji. 2-Brak rozmów i jakiegokolwiek kontaktu. 3-Wypadek. Koniec końców to moja wina.-Myślałem na głos.-Gdybym nie wpadł na ten idiotyczny pomysł z wakacjami byłoby w porządku. Moja dziewczyna nie leżałaby teraz w szpitalu i walczyła o życie. Gdybym nie kupił jej tego cholernego motoru wszystko byłoby dobrze. Jakim ja jestem debilem.
-Neymar spokojnie.-Powiedziała osoba, której najmniej się tutaj spodziewałem.
-Co ty tutaj robisz?-Odwróciłem się do kolesia, którego wczoraj nazwałem moim byłym przyjacielem.
-Wiem, że potrzebujesz teraz kogoś obok. Gdyby coś stałoby się mojej dziewczynie na pewno byś ze mną siedział.
-Nie jesteś na mnie zły?
-A ty na mnie?
-Powinienem. Przecież razem z Munirem zabraliście mi dziewczynę.
-My się tylko z nią przyjaźnimy. Ja nie jestem na ciebie zły. W nerwach każdy gada głupoty.
-To nie wyglądało na przyjaźń.-Warknąłem.
-Stary ty nie widzisz jak ona nie ciebie patrzy?-Wzruszyłem ramionami.-Oczy jej świecą lepiej niż gwiazdy. Dla ciebie mogła zrobić wszytko. My z Munirem nie mamy żadnych szans. Wy się kochacie, a waszej miłości raczej nic nie popsuje.
-Ja ją popsułem.-Powiedziałem smutny.
-Wszystko zdąży się ułożyć.-Powiedział Hiszpan i poklepał mnie po ramieniu. Zrobiło mi się głupio. za to, jak go wczoraj potraktowałem.-Ney ja muszę pojechać załatwić kilka spraw. Wrócę do ciebie około 16. Bądź w domu.-Pożegnaliśmy się i odprowadziłem go do drzwi.-Tylko już nic nie pij.-Pokiwałem tylko głową. Gdy już byłem sam szybko się ogarnąłem i pojechałem do szpitala. Pomimo tego, że nadal byłem pijany wziąłem swój samochód. Jeśli coś mi się stanie przynajmniej odpokutuję.

-Ola. Jestem z tobą. Nawet jeśli będzie tylko gorzej, zawsze z tobą będę.-Szeptałem. Wiedziałem, że ona mnie nie słyszy, ale brakowało mi rozmowy z tą cudowną osóbką. Bez niej odczuwam straszną pustkę. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo nie znając jej wcześniej dało się jakoś żyć.-Kocham cie.-Pocałowałem ją w dłoń, którą cały czas trzymałem.
Całą resztę dnia siedziałem bez słowa. Nie będę z nią rozmawiał. Nie chcę aby nasza rozmowa wyglądała w taki oto sposób. Nie chcę również aby naszą ostatnią rozmową była kłótnia, ale tam przynajmniej słyszałem jej cudowny, delikatny głos. Zawsze była opanowana, a jej słowa wypowiadane z tych dużych różanych ust zawsze mnie koiły.
-Proszę już stąd wyjść. Musimy jechać z panią Enrique na prześwietlenie.
-Jakie są szansę, że ona przeżyje?-Zapytałem pielęgniarki. Kobieta tylko się do mnie uśmiechnęła i zabrała Ole ze sobą, a ja postanowiłem wracać do domu. Tak. Chciałem z nią tutaj zostać, ale nie mogłem sobie pozwolić na uronienie chociaż jednej łzy w jej obecności.

Tydzień później.
-Neymar to ci przecież nie pomoże.-Próbował przywołać mnie do porządku Leo.
-Skąd możesz to wiedzieć? Ona i tak już nie żyje!-Krzyknąłem podpitym głosem.-Teraz już wszystko jest nie ważne.-Powiedziałem i zniknąłem za metalowymi drzwiami prowadzącymi do nocnego klubu. Tak jak chciałem, poznałem dziewczynę, której nawet imienia nie pamiętam i poszedłem z nią do łóżka. Czułem się okropnie dotykając jej ciała. Czułem się paskudnie patrzeć na nią nagą. Nie mogłem poznać siebie samego. Przecież Bartra mówił, że naszej miłości nie da się popsuć. Jestem świnią. Jakie szczęście, że Ona już nie musi na mnie patrzeć.

Następnego dnia wystawiłem panienkę z klubu na drzwi. Wyszykowałem się i jak gdyby nigdy nic pojechałem do szpitala mojej dziewczyny. Nie wiem czy jestem godny tak o  niej mówić. Zdradziłem ją. Zdradziłem w najmniej odpowiednim momencie. W najmniej odpowiednim miejscu jakim było moje łóżko. Po poznaniu Oli było nowe. Obiecałem sobie, że już żadna inna dziewczyna oprócz niej nie będzie na nim leżałam. Zdradziłem ją, no i zdradziłem siebie.

Pod szpitalem uśmiechnąłem się choć tak naprawdę miałem ochotę odwrócić się na pięcie, znaleźć się znowu w samochodzie i się rozpłakać. Byłem tu pięć dni w tygodniu. Można pomyśleć, że wystarczająco często, ale od jakiegoś czasu nic nie załatwiało sprawy, nawet gdybym siedział tu 24 godziny na dobę codziennie. Jej stan się pogarszał i to była moja wina.
-Dzień dobry.-Przywitałem się z tatą Oli i pielęgniarką, która coś przy niej robiła.
-Cześć młody. Co tak oficjalnie?-Zapytał Luis. Źle się czułem w jego obecności. Nie mogłem na niego patrzeć. To on powinien odchodzić od zmysłów, że jego córka traci życie, a nie ja. To jego oczko w głowie. Chciałabym powiedzieć tak samo, ale gdyby tak było... obca kobieta nie znalazłaby się w moich ramionach.
-Tak jakoś wyszło. Długo już tutaj siedzisz?
-Może z jakąś godzinę.-Uśmiechnął się. Jego twarz była oazą spokoju. Usiadłem na stołku obok łóżka Oli i złapałem ją za rękę.-Neymar, wszystko okey?
-Tak, tak.-Zamilkłem.-Boisz się?
-Czego tu się bać? To dobra dziewczyna. Fakt, diabli złych nie biorą, ale Ola zasługuje na życie. A ty? Boisz się?-Wzruszyłem ramionami.-Ona się obudzi. Zaufaj mi.-Poklepał mnie po ramieniu i wstał.-Do zobaczenia na treningu.
-Nie przyjdę.-Powiedziałem całkiem obojętnie.
-Neymar.-Westchnął.-Przyjdź. Odstresujesz się trochę.-Nic mu nie odpowiedziałem. Poczekałem aż blondynka w białym stroju opuści sale i pocałowałem Ole. Po chwili jednak się od niej odsunąłem. Poczułem obrzydzenie do samego siebie. Puściłem rękę dziewczyny i tylko jej się przyglądałem.
-Przepraszam.-Co jakiś czas wypowiadałem to słowo. Po południu jak kazał trener udałem się na boisko. Jednak podczas treningu byłem strasznie rozkojarzony. Kilka razy wybiłem piłkę, gdzieś na trybuny. Potykałem się o własne nogi. Zupełnie niecelnie podawałem i nie strzeliłem ani jednej bramki przez co Enrique nie powołał mnie na jutrzejszy mecz z Celtą Vigo. Ta wiadomość nie wywołała u mnie żadnej emocji. Wróciłem do domu i kolejny raz się upiłem.

************************
Dzień dobry :) Lub dobry wieczór jeśli czytasz od razu po dodaniu tego pasta :D Przepraszam za tak krotki rozdział, ale no cóż.. gdyby był dłuższy zdradziłabym wam coś. Rozdziału nie było tak długo ponieważ byłam w Krakowie na kilka dni i nie miałam czasu. Pisać w komentarzach jak się podobało. Jak myślicie Ney powie Oli o zdradzie nawet jeśli by umarła? Do następnego :)
15 KOMENTARZY = 25 ROZDZIAŁ powodzenia 

środa, 11 maja 2016

23."Zabiłeś mi dziewczynę!"

Aktualnie znajduję się poza miastem. Jestem na jakiś przedmieściach Barcelony. Idealne miejsce do przemyśleń, potrzeby stanu samotności. Usiadłam na równo wystrzyżonej trawie. Ziemia była chłodna. Patrzyłam przed siebie. W oddali znajdował się ciemny, ponury las. No przynajmniej coś odwzorowywuje mój nastrój. Może nie daje po sobie poznać, że rozstanie z Neymarem było dla mnie straszne, ale w środku powoli obumieram. Nie rozumiem dlaczego tak nagle ze mną zerwał. Nie postanowił ze mną normalnie i w szczególności na spokojnie porozmawiać. Samotna łza spłynęła mi po policzku. Szybko ją otarłam ponieważ nawet w samotności nie wolno mi płakać. Westchnęłam i położyłam się na ziemi. Na niebie było kilka szarych chmurek z których prorokuje deszcz. Wyjęłam swoją komórkę i włączyłam sobie na słuchawkach swoją ulubioną muzykę, czyli polski rap. Lubie słuchać tego rodzaju muzyki ponieważ raperzy nic nie ukrywają. To co moją na sercu wylewają na papier. Postanowiłam zrobić tak samo. Sięgnęłam z plecaka zeszyt, który leży tam zawsze i zaczęłam pisać. Słowa wychodziły ze mnie same. Moja twórczość opinała się na tym jakimi świniami są faceci. Pisząc utwór, który po woli pozwolił mi odetchnąć zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Munira. Odrzuciłam połączenie i postanowiłam do niego napisać.
Zadzwonię później.
Tak jak przypuszczałam odpowiedź dostałam bardzo szybko.
Wszystko w porządku? Każdy się martwi.
Nie macie o co:) Postanowiłam pojechać 
na wycieczkę, wrócę przed północą.
W tym samym czasie mój telefon rozdzwonił się na dobre. Co chwila dzwonił jakiś podopieczny taty. Kurde ludzie, stęskniliście się czy jak? Dla zdrowia piłkarzy, aby nie dostali zawału, że córka Luisa zginęła zrobiłam sobie zdjęcie na polanie i wstawiłam na instagrama. 
Żyję, a życie jest cudowne:)
Miałam nadzieję, że to ich uspokoi. Wyłączyłam telefon aby mi nie przeszkadzał i zabrałam się za dalsze pisanie. W trakcie wylewania słów na kartkę zgłodniałam więc wsiadłam na motor i pojechałam do jakiegoś marketu. Kupiłam sobie bułkę z ziarnami, energetyka i Milkę oreo. Zjadłam połowę bułki i pojechałam przed siebie. Po jakieś godzinie znalazłam kolejną łąkę na której było kilku chłopców grających w piłkę. Usiadłam w bezpiecznej odległości aby nią nie oberwać i zaczęłam odpoczywać. Chyba mi tego brakowało. Ciszy, która przeszywa każdy zakątek mojego ciała. Od czasu do czasu triumfalne okrzyki chłopców dały mi znak, że koniec związku z Neymarem to nie koniec świata. Przecież mam jeszcze swoich wspaniałych piłkarzyków.

Kiedy dochodziła godzina 20 postanowiłam się zbierać. Dodatkowo zaczął padać deszcz. Wszystkie swoje rzeczy spakowałam do plecaka i odpaliłam motor. Miałam mały problem ponieważ nie mam za dobrej orientacji w terenie. Na szczęście po kilku minutach, po których oczywiście zdążyłam przemoknąć do suchej nitki przypomniała sobie drogę do domu. Podczas powrotu rozpadało się na dobre. Miałam w planach zatrzymać się u kogoś w domu, ale obiecałam, że wrócę do domu przed 12.
Coraz bliżej domu pogoda robiła się coraz gorsza. Pomału przestawałam widzieć drogę. Bałam się, że mogę spowodować jakimś wypadek na szczęście na ulicach było mało samochodów. Postanowiłam przyspieszyć ponieważ było coraz bardziej ciemno i bałam się o swój powrót do domu. No cóż było by fajnie, gdybym zjeżdżała z góry i miała hamulce. Ej chwila, co? Nie mam sprawnych hamulców!? Przejechałam właśnie obok tabliczki z napisem BARCELONA, a na liczniku miałam ponad 100 kilometrów na godzinę, asfalt był cholernie mokry, a ja wpadłam w zakręt. Jedyne co jeszcze pamiętam to ból z którym się spotkałam spadając z motoru i uderzając o jedno z grubszych drzew po drodze.

Perspektywa Daniego.
Właśnie miałem wchodzić z Neymarem do klubu kiedy ktoś do niego zadzwonił. Powiedział, że zaraz do mnie przyjdzie i sam odszedł na taką odległość, aby rozmowy nie zagłuszała mu muzyka dochodząca z klubu. W duchu modliłem się, że to nie Ola błagająca Neymara o rozmowę. Strasznie jej nie lubię. Neymar nie poznał jej drugiej strony. Fakt ja nie poznałem jej od żadnej strony, ale przecież widać po niej od razu, że jest dwulicowa. Od początku zastanawiałem się co Ney w niej widzi. Ani to ładne, ani zgrabne i w dodatku z metra cięte.
-Muszę jechać.-Rzucił szybko i zaczął biec w stronę taksówki. Oczywiście pobiegłem za nim. Przyjaciół w potrzebie się nie zostawia, nie? Wsiedliśmy do taksówki. Kierowca poprosił nas o autograf.-Jedź pan do szpitala, a nie prosisz o autografy!-Krzyknął na taksówkarza mój kumpel z drużyny.
-Coś się stało?-Zapytałem z lekka przestraszony. Neymar nigdy nie był taki wściekły i nigdy wcześniej nikomu niczego nie odmówił. Ogólnie to strasznie idealny z niego chłopak.
-Wszystko w jak najlepszym porządku. Jadę do szpitala bo wiesz, lubie to miejsce.-Skarcił mnie wzrokiem.-Dzwoń do Luisa i chłopaków, żeby przyjechali do szpitala na obrzeżach.

Perspektywa Neymara.
Wbiegłem do szpitala jak poparzony. Nie mogłem uwierzyć, że Olka miała wypadek. Na początku pomyślałem, że dobrze jej tak, za to, co mi zrobiła, ale przecież to moja wina. Gdybym z nią nie zerwał nie wpadłby jej do głowy pomysł wycieczki.
-Aleksandra Enrique!-krzyknąłem do pani z recepcji.
-To ta córka trenera Barcelony tak?
-Nie panienka do towarzystwa.-Powiedziałem z sarkazmem.-Gdzie ona jest?!
-Sala 237. Na razie jest na bloku operacyjnym.-Powiedziała spokojnie kobieta, a ja pobiegłem pod sale w której przeprowadzana jest operacja. Po nie całych 15 minutach na korytarzu pojawił się tłum, który stanowiła Duma Katalonii. Podbiegli do mnie i zaczęli o wszystko wypytywać.
-Co się stało?-Zapytała chyba 5 chłopaków na raz.
-Miała wypadek.-Powiedziałem całkiem obojętnie.
-Przeżyje?
-Skąd mam to wiedzieć?
-Byłeś z nią wtedy?-I tutaj kolejny raz coś we mnie pękło. Zostawiłem ją, a przecież coś innego obiecywałem. Pokiwałem przecząco głową. Całą siłą kopnąłem w krzesło stojące na korytarzu. Munir odciągnął mnie na bok.
-Nie dotykaj mnie!-Krzyknąłem i chciałem wyrwać się chłopakowi.
-Daj spokój!-Wrzasnął.
-Panowie to jest szpital, a nie jakiś targ.-Przywołała nas do porządku jedna z pielęgniarek.
-Zabiłeś mi dziewczynę.-Powiedziałem tym razem zdecydowanie ciszej i wyswobodziłem się z mocnego uścisku mojego byłego przyjaciela.

Perspektywa lekarza.
-Nie widzę szans na jakikolwiek ratunek dla niej.-Powiedziałem to wychodząc z sali operacyjnej. Dziki tłum Barcelony poderwał się z krzesełek i dosłownie się na mnie rzucił. Mówili strasznie dużo, a ja niestety nie byłem w stanie udzielić komukolwiek odpowiedzi.
-Ale jak to!
-Pan żartuje?
-Zróbcie coś z nią. Ona ma dopiero 19 lat.
-Właśnie, jest za młoda.
-Robimy wszystko co w naszej mocy.-Powiedziałem spokojnie i wróciłem na salę.-Musimy coś zrobić, tam wielki tłum czeka na tego małego człowieczka.-Zwróciłem się do całego sztabu lekarzy.

Perspektywa Neymara.
Nie mogłem tam dłużej siedzieć. Słowa lekarza dały mi do zrozumienia, że już nigdy nie będzie dobrze. Ona umrze. A nie dowiedziała się jak bardzo ją kocham.
-Cześć wam.-Pożegnałem się i jak najszybciej wyszedłem ze szpitala. Zadzwoniłem po taksówkę i wróciłem do domu. Wyciągnąłem z szafki wódkę i poszedłem do salonu. Nie mogłem się pogodzić, że stracę kolejną osobę. W dodatku byłem cholernie zły ponieważ motor miał być bezpieczny, ulepszony i przed wszystkim miał być dla niej radością, a nie prezentem który odbiera życie. Całą noc piłem trunki które miałem pod ręką. Dopiero przed 7 rano usnąłem wykończony ostatnimi zdarzeniami.

*****************
Przepraszam, że rozdział dodałam wcześniej, ale nie mogłam sie powstrzymać :D 
Czekam na waszą opinie :) Piszcie czy podobał wam się post i proszę strać się mnie nie zabijać xD
Komentujesz=Motywujesz 
15 komentarzy=24 rozdział 
  

sobota, 7 maja 2016

22."Pasuje do niej. Serio. Pasuje lepiej niż ja."

Następny tydzień spędziłam całkiem przyjemnie. Nadrobiłam zaległości z Bartrą. Przy okazji Munir spędzał czas z nami. Dzisiaj piłkarze Barcelony idą na jakiś bankiet i mam nadzieję, że Neymar mnie zaprosi. Naszą ostatnią rozmową była kłótnia. Od rozmowy na temat wyjazdu nie gadaliśmy. Kiedy jest się w związku wszystko staje się trudniejsze. Ludzie z którymi można było porozmawiać o wszystkim są nam obcy. Brakuje mi tych jego uśmieszków, głupiego gadania.
-O czym tak myślisz?-Zapytał tata podczas śniadania.
-Ostatnio pokłóciłam się z Neymarem. Chciał jechać ze mną na wakacje.
-To świetnie.
-Nie tato. Nie świetnie. Mamy lecieć do Azji.
-Nie rozumiem w czym problem.-Uniósł brwi.
-Teraz. W czasie gdy on powinien się wziąć za treningi.
-Ola zasługujecie na wakacje. Porozmawiaj z nim i lećcie.
-Czy Ty chcesz się mnie wyzbyć z domu?
-Nie gadaj głupot. Powiedz mu wieczorem, że jednak wszystko przemyślałaś, zmieniłaś zdanie i nie możesz się doczekać wyjazdu.
-Nie wiem czy porozmawiam z nim wieczorem.
-Dlaczego?
-Do te pory mnie nie zaprosił.-Powiedziałam smutno. Tata zrobił zdziwioną minę.-Nie rozmawiamy od dłuższego czasu.
-Pojedź do niego.
-Teraz?
-A co ci szkodzi. Ola życie jest za krótkie żeby się zastanawiać co zrobić. Żyj chwilą. 
-A co jeśli on nie chce mnie widzieć?
-Przecież wy się tylko pokłóciliście. Nikt nikogo nie zdradził. Porozmawiaj z nim na spokojnie.
-No dobrze. Tylko, że teraz jestem umówiona z chłopakami.
-Munir i Marc na pewno to zrozumieją.
-Ale ja lubię z nim spędzać czas.-Powiedziałam i w domu rozbrzmiał się dźwięk dzwonka.-Właśnie po mnie przyszli.-Uśmiechnęłam się i wstałam od stołu.-Pa tata.
-Kiedy wrócisz?
-Wieczorem.
-Tylko żebyś zdążyła się wyszykować.
-Spokojnie, zdążę.-Pożegnałam się z tata i wyszła z domu. Przywitałam się z piłkarzami i wsiedliśmy do samochodu napastnika.
-Gdzie jedziemy?
-Wesołe miasteczko.-Powiedział z radością Bartra.
-A co wy, małe dzieciaki? 
-Nie. Dzieciak siedzi właśnie z tyłu i zadaje nam pytania.-Uśmiechnął się.-Ej Munir zatrzymaj się przy Messim. Weźmiemy towarzysza dla Olci.
-Bardzo śmieszne.-Zrobiłam obrażoną miną. Wyciągnęłam telefon z torebki i zaczęłam przeglądać instagrama. Przerwał mi tą czynność sms od mojego chłopaka.
Idziesz ze mną na bankiet?
Fajnie Neymar. Miło, że pofatygowałeś się przyjść do mnie do domu i o to zapytać. Dzięki.
A mam inne wyjście?
Masz. Możesz iść z kimś innym lub zostać w domu.
A ty z kim tak to pójdziesz?
Znajdzie się jakaś dziewczyna.
Nic mu nie odpisałam. Zrobiło mi się smutno. Tydzień temu mówił, że mnie kocha, a teraz pisze, że może wziąć sobie kogoś innego na ważną uroczystość. Samotna łza spłynęła mi po policzku. Munir musiał to zobaczyć ponieważ zjechał na pobocze i odwrócił się w moją stronę.
-Co jest?-Zapytał.
-Zdaje mi się, że piątek, ale nie jestem pewna.-Próbowałam się uśmiechnąć.
-Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi.
-Coś wpadło mi do oka.
-Mhm a ja przechodzę do Realu.-Parsknął.
-Nie stary! Nie możesz mi tego zrobić! Nie zostawiaj mnie!-Bartra zaczął krzyczeć. Rozbawiła mnie jego reakcja. Przypadkowo spojrzałam na telefon. Wyświetlacz był włączony. Wzięłam do ręki Samsunga i zobaczyłam, że mam kilka nieodebranych połączeń. Dzwonił Neymar. Nie wiem co mu odwala, ale w tym momencie chciałam o nim zapomnieć. Najwyraźniej nie traktuje poważnie naszego związku.
-Ja nadal czekam na odpowiedź.-Przypomniał o sobie Munir.
-Pisałam z Neymarem i powiedział, że jeżeli nie chce z nim iść wieczorem to znajdzie sobie kogoś innego.-Chłopaki spojrzeli się na siebie w tym samym czasie. Munir odpalił silnik i jechaliśmy do naszego celu. W drodze chłopaki o czymś rozmawiali, ale niestety ich nie słyszałam. Mój telefon cały czas dzwonił. W końcu postanowiłam go odebrać.
-Nie dzwoń do mnie. Zrozumiałam. Znajdziesz sobie lepszą dziewczynę na wieczór.
-Nie znajdę lepszej.
-Widzę, że gubisz się w zeznaniach, ale z resztą już mnie to nie interesuje. Ja też sobie kogoś znalazłam.
-Kogo? Przecież ja.-Nie dałam mu dokończyć.
-Wieczorem zobaczysz z kim przyjdę. Teraz nie mogę rozmawiać. Jestem bardzo zajęta. Cześć.-Nie czekałam na odpowiedź. Rozłączyłam się i poklepałam Munira po ramieniu.
-Co?-Zapytał, a ja zrobiłam słodkie oczy.
-To prawda, że nie masz z kim iść na bankiet i mnie zapraszasz?
-Ola. Ney jest moim przyjacielem.
-A rozumiem. Ja nie zaliczam się do przyjaciół.
-To nie tak. Po prostu.-Na chwilę zamilknął. Nie wiem, czy szukał dobrej odpowiedzi, takiej która by mnie nie uraziła. Czy zastanawiał się nad tym, czy zrobił źle próbując mi odmówić.-A w sumie co mi tam. Ola masz ochotę pójść ze mną dziś wieczorem na bankiet?-Zapytał na jednym tchu.
-Oczywiście. Już myślałam, że nigdy mnie o to nie zapytasz.

Na miejscu byliśmy po jakiejś godzinie. W wesołym miasteczku było naprawdę zabawnie. Skorzystaliśmy z chyba każdej możliwej atrakcji i dodatkowo napchaliśmy w siebie tyle waty, że przez przynajmniej rok na jej widok będzie nas mdliło. Jeszcze jednym plusem jest to, że wracam do domu z dwoma dużymi pluszowymi misiami.

W domu byłam kilka minut po 18. Munir ma być tutaj za godzinę, a najgorsze jest to, że ja nie mam pojęcia w co powinnam się ubrać. Na początku myślałam, że mała czarna wystarczy, ale ma być sporo sławnych osób, a ja nie chce zrobić ani sobie ani mojemu towarzyszowi obciachu. Przez chwilę przeszła mnie myśl, że mogłabym założyć spódniczkę, ale nadal nie wiem czy to dobry pomysł.
W końcu zdecydowałam się na prostą kreacje. Wzięłam ją ze sobą do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, wyprostowałam je, zrobiłam mocniejszy makijaż i się ubrałam. Kilka minut po 19 w domu rozbrzmiał się dźwięk dzwonka. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
-Ślicznie wyglądasz.-Uśmiechnął się delikatnie.
-Dzięki. Myślisz, że wyglądam odpowiednio?
-Nikt nie będzie wyglądał lepiej.-Uśmiechnął sie i poszliśmy do samochodu.

Perspektywa Neymara.
Nie wiem dlaczego Ola tak zareagowała jak w ogóle postanowiła ode mnie odebrać. Chciałem z nią iść na ten bankiet. Nawet bardzo. Fakt nie rozmawialiśmy ze sobą przez ten tydzień ale to nie oznacza że jej nie kocham czy, że ją skreśliłem. Współczuję kolesiowi, który przyjdę z Olą. Ona jest moja a nie jakiegoś pierwszego lepszego chłopczyka.
Chciałem jej wszystko wyjaśnić ale sam wejść na sale bankietową nie mogę. Zadzwoniłem po Vik. Wiedziałem, że dużo ryzykuje ponieważ Ola już ją poznała i to w nie za przyjemnych okolicznościach.
-Gotowy?-Z dołu usłyszałem głos mojego przyjaciela z reprezentacji. Był u mnie przez ten cały tydzień. Ostatnio trochę go zaniedbałem, ale na szczęście Dani jest wyrozumiałą osobą. Zszedłem do obrońcy. 
-Gotowy.
-Jaki jest dzisiejszy cel bankietu!?-Krzyknął.
-Odzyskanie Oli!-Również krzyknąłem i w geście uniosłem do góry rękę.
-Nie Neymar.-Poklepał mnie po plecach przyjaciel. Zrobił zażenowaną minę.-Naszym celem jest znaleźć sobie niezłe dupy, sprowadzić je tutaj i upić się do nie przytomności. Zrozumiano?
-Dani przecież ja mam dziewczynę.
-Ona się nie dowie. A kto wie, może znajdziesz sobie lepszą.
Nic mu już nie odpowiedziałem. Wyszliśmy z domu, zamknąłem go na klucz i wsiedliśmy do samochodu. Na miejscu byliśmy po jakiś 20 minutach. Pierwsza osoba, która rzuciła mi się w oczy to całkiem wysoki blondyn, który był w pokoju Oli.
-Pięknie.-Wyszeptałem. Czułem jak upuszcza mnie dobry humor.
-Mówiłeś coś?-Zapytał mój przyjaciel. Pokiwałem przecząco głową. Znalazłem miejsce w którym mogłem zaparkować samochód. Zgasiłem silnik. Odpięliśmy pasy. Dani wyszedł z samochodu. Stał przy nim. Czekał na mnie.-No idziesz?
-Zaraz do was dojdę. Muszę coś jeszcze załatwić.-Powiedziałem wysiadając z samochodu. Dani wzruszył ramionami i poszedł w innym kierunku niż ja. Podszedłem do kolesia, który przyszedł tutaj z moją dziewczyną. Popukałem go w ramie aby się odwrócił. W tym samym czasie zamachnąłem się i uderzyłem chłopaka w twarz. Upadł na ziemi, trzymał się za nos z którego momentalnie zaczęła lecieć krew.
-Ona jest moja.-Mówiąc to poprawiłem marynarkę i odszedłem od blondyna. Wchodząc na sale zostałem przywitany masą paparazzi. Przy Danim stała Viktoria. Podszedłem do nich.
-Ola już jest?-Zapytałem. Dani pokiwał przecząco głową. W trójkę poszliśmy usiąść do stołu. Co chwila przechodziła obok nas masa ludzi. Alves zaczepiał każdą dziewczynę, a ja rozmawiałem z dziewczyną którą teraz nie mam pojęcia po co zaprosiłem. Jakoś nie kleiła nam się rozmowa. Odkąd się poznaliśmy mamy tylko jeden pieprzony temat. O Adrienie.
W końcu w drzwiach pojawiła się Ola. U boku stał Munir, a za nimi Bartra ze swoją kobietą. Zacisnąłem pięści. Ona wyglądała tak pięknie, a on? Pasuje do niej. Serio. Pasuje lepiej niż ja. No cóż..idealna parka. Oboje uśmiechnięci usiedli przy stoliku na przeciwko naszego. Po chwili podeszła do nich Anto i Shak. Dziewczyny zaczęły się komplementować.
Zaczęła się uroczystość. Początkowe gadanie bla bla bla. Osobiste wyznania czy coś tam innego bla bla bla. Końcowa przemowa naszego trenera i zabawa się zaczęła. Teraz można było jeść, pić, tańczyć. Pierwszy na parkiecie pojawił się Geri z Olą. Wyglądało to komicznie. Dziewczyna o jakieś dwie głowy niższa, po mimo, że miała wysokie szpilki. Postanowiłem nie zwracać na nich uwagi. Odkąd tutaj weszła nawet się na mnie nie spojrzała. Plan Daniego był chyba najlepszy. Wybiłem sporo drinków. Zagadałem do kilku dziewczyn. Z dwiema wymieniłem się numerami telefonu. Wypiłem jeszcze trochę i chyba coś we mnie pękło. Chwiejnym krokiem podszedłem do Munira.
-Trzeba było mówić wcześniej, że podoba ci się moja dziewczyna.-Powiedziałem szorstko.
-Stary weź się ogarnij, bo ją stracisz.
-Będzie mnie uczyć?-Zacząłem się śmiać.-Ona należy do mnie, a nie do takiego chłopczyka jak ty.
-Weź wracaj do domu. Wypiłeś za dużo, a ja nie mam zamiaru przez to się z tobą pokłócić.
-Ja nic nie piłem.-Warknąłem.-Gdzie ona jest?
-Poszła zapalić.
-O proszę. Coraz więcej się o niej dowiaduje.-Uśmiechnąłem sie i wyszedłem na taras. Stała z jakimś facetem. Jego ręka była na jej tyłku. Podchodząc do nich coraz bliżej zauważyłem, że Ola chce się od niego wyrwać. Jednak chłopak drugą ręką trzyma ją za ramię.
-Zostaw ją.-Warknąłem.

Perspektywa Oli.
Moim wybawcą był Neymar. Szkoda tylko, że pijany. Aron odskoczył ode mnie momentalnie. Czyżby on się bał Brazylijczyka? No cóż, ważne, że się ode mnie odsunął. Wbiegł na salę i zlał się z tłumem na parkiecie. Piłkarz oparł ręce o barierkę w taki sposób, że byłam w środku. Spojrzał mi głęboko w oczy. Jeszcze chwila i bym mu uległa.
-Odejdź ode mnie. Jesteś kompletnie pijany!-Zaczęłam krzyczeć. Klubowa 11 zakryła mu usta dłonią. Drugą złapał za szyję. Przestraszyłam się.
-Nie krzycz.-Powiedział spokojnie.-Dobrze?-Zapytał a ja pokiwałam głową na tak. Piłkarz odsłonił mi usta.
-Pomocy! Niech mi ktoś po.-Nie skończyłam. Dłoń Neymara znowu znalazła się na mojej twarzy.
-Niegrzeczna dziewczynka.-Wyszeptał mi do ucha. Jego dłoń mocniej ścisnęła moje gardło.-Fajnych mam kolegów prawda?-Zapytał strasznie niewyraźnie. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Wzruszyłam ramionami.-Tak czy nie?-Zapytał i lekko uniósł głos. Pokiwałam głową na "nie".-Nie powiedziałem, że możesz mnie okłamywać.-Zbliżył twarz do mojej twarzy. Zabrał rękę z moich ust i przystawił do nich swoje. Nasz pocałunek był długi i delikatny.-To koniec kochanie. Nie mogę żyć z dziwką.
Że co proszę? On mnie nazwał dziwką? Chyba kupię mu słownik na święta. To, że przyszłam z jego kolegą na bankiet nic przecież nie znaczy. To on i jego humorki raz chcą ze mną być a raz nie. No dobrze. To koniec panie da Silva. Spoko. Szczęścia z kimś innym. Piłkarz mocnej ścisnął moje gardło. Jego oczy nie świeciły jak dawniej. Za to do moich napłynęła słona ciecz.
-Puść mnie.-Powiedziałam spokojnie. W odpowiedzi zostałam odepchnięta od barierki.
-Nie pokazuj mi się więcej.-Warknął.

Pod pretekstem migreny wróciłam do domu. Z zamrażalki wyjęłam pudełko lodów i poszłam do swojego pokoju. Zaczęłam je jeść i płakać. Rozstanie, każdy musi to przeżyć, ale to cholernie boli. Osoby do których się przyzwyczailiśmy od tak chcą zakończyć waszą znajomość. W dodatku fajnie, że Neymar był nawalony jak świnia i o mało mnie nie udusił. Przed godziną 3 do domu wrócił tata. Kiedy wszedł do mojego pokoju udałam, że śpię. Po jego wyjściu kończyłam jeść 3 pudełko czekoladowych lodów. Czy tylko mi się wydaje czy zjadłam ich zdecydowanie za dużo?

Cały następny dzień spędziłam w domu. Nie wychodziłam z pokoju ani na chwilę. Jedynie poprosiłam tate aby zamówił mi sushi. Zadzwoniłam do Anto i zapytałam się czy miałaby ochotę iść ze mną wieczorem na imprezę. Oczywiście się zgodziła. Umówiłyśmy się, że o 21 będziemy pod naszym ulubionym klubem. Przed godziną 19 zaczęłam się szykować. Wykąpałam się. Podkręciłam włosy i zrobiłam mocny makijaż aby nie było widać, że wypłakałam się za 5 osób. Założyłam krótką sukienkę, wyperfumowałam się moimi ulubionymi perfumami. W trakcie szykowania się dostałam sms'a, że razem z nami będzie partnerka Rakitića. Ucieszyłam się ponieważ bardzo ją lubię. Zadzwoniłam po taksówkę. Czekając na nią zrobiłam sobie zdjęcie. Wrzuciłam je na kilka portali. Poinformowałam tatę, że nie wiem o której wrócę i wyszłam z domu.

Pod klubem byłam kilka minut przed 9. Przyglądałam się ludziom wchodzącym do budynku z którego leci głośna muzyka. Przypadkowo zobaczyłam Alvesa z dziewczyną która była w domu mojego byłego. Byli uśmiechnięci. Musieli znać się całkiem dobrze ponieważ zachowywali się swobodnie. Szybko odwróciłam wzrok i czekałam na dziewczyny.

W klubie bawiłyśmy się bardzo dobrze. Wszystkie bardzo dużo wypiłyśmy. Pozaczepiałyśmy kilku facetów z którymi później tańczyłyśmy. Jeden z nich chciał iść ze mną na górę się przespać. Fakt nie mam już chłopaka, ale to nie oznacza, że z pierwszym lepszym mam iść do łóżka. Mężczyzna strasznie mnie namawiał więc po kilku następnych drinkach mu uległam. Wchodząc do pokoju za rękę złapała mnie partnerka najlepszego piłkarza na świcie.
-Ej mała Neymar.
-Nie ma już Neymara.-Uśmiechnęłam się smutno i weszłam do ciemnego pomieszczenia. Wcale nie miałam ochoty iść z kimkolwiek do łóżka. Ten facet nawet mi się nie podobał. Czyżbym chciała zapomnieć o Neymarze?

Następnego dnia postanowiłam pojechać motorem na wycieczkę. Wstałam o godzinie 7. Miałam niezłego kaca, ale dało się funkcjonować. Kilka minut po godzinie 8 byłam gotowa. Miałam na sobie wygodne ubranie. Na plecach plecak nike. Zostawiłam tacie karteczkę na lodówce.
Postanowiłam pojechać. Jeszcze nie wiem gdzie.
Nie martw się. Wrócę wieczorem. 
                                     Buziaki Ola.
Poszłam do garażu. Wyprowadziłam z niego motor. Założyłam kask i ruszyłam w drogę.

***************************
Witam witam :D Proszę nie bijcie za beznadziejny rozdział. Jak już niektórzy wiedzą. Rozdziały będą dodawane rzadziej. Dzięki Stuu uświadomiłam sobie, że jest świat poza internetem :) W dodatku jest już ładna pogoda więc mogę biegać :)
Kochani piszcie jak podobał się rozdział. Czy dobrze zrobiłam ROZDZIELAJĄC ICH :D
Do następnego rozdziału i zapraszam na mój drugi blog ponieważ tam też niedługo może pojawić się coś nowego :* KLIKNIJ TUTAJ :)
18 KOMENTARZY=23 ROZDZIAŁ powodzenia :)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ♥

wtorek, 26 kwietnia 2016

21."Debil! Idiota! Głupek!"

Podczas spotkania u Messiego było bardzo przyjemnie. Atmosfera była luźna, leciała muzyka, która wpada w ucho, jedzenie było wyśmienite. Nikt się nie nudził. Neymar razem z Bartrą postanowili zrobić konkurs "Miss mokrego podkoszulka" Oczywiście żadna z dziewczyn nie chciała brać w tym udziału, więc po kolei wrzucali dziewczyny do basenu. Ja postanowiłam się schować. Uciekłam na górę i weszłam do jednego z pokoi. Posiedziałam tam z 5 minut, ale po chwili słyszałam jak ktoś idzie w moją stronę. Stanęłam za drzwiami. Akurat ktoś je uchylił, dobrze, że ich nie otworzył bo tak to byłabym plackiem na ścianie. Po chwili zorientowałam się, że drzwi otworzył mój chłopak. Zapach jego perfum był tak mocny, że dziwię się, że nie wyczułam go wcześniej.
-Kochanie wiem, że tu jesteś.-Powiedział i wszedł do środka. Zamknął drzwi, a ja zasłoniłam twarz dłońmi.-Dobra. Powiedźmy, że cie nie znalazłem.-Powiedział i wyszedł. Odetchnęłam z ulga, że sucho przeżyję resztę dnia, ale jednak się łudziłam.-Żartowałem!-Wbiegł i przerzucił mnie przez ramię. Zbiegł ze mną na dół i trzymał nad basenem.
-Na trzy. Raz, Dwa.-Nie powiedział 3, bo oboje znaleźliśmy się w basenie. Popchnął nas Messi. Szybko wyszliśmy z basenu a ja stanęłam na krześle, aby przynajmniej dorównywać najwyższemu piłkarzowi.
-Skoro pan da Silva chciał zrobić konkurs. To ja Aleksandra Enrique ogłaszam go naszą śliczną i bardzo seksowną Miss mokrego podkoszulka.-Uśmiechnęłam się do chłopaka. Wszyscy zaczęli bić mu brawa.

Około godziny 2 wszyscy zaczęli zbierać się do domów. Jutro a w zasadzie to dzisiaj do Barcelony wraca tata, a chłopaki mają po południu trening. Neymar odwiózł mnie do domu.
-Zostajesz?
-Pojadę do domu, bo nie odpowiadam za to, co by się stało jakbym został.-Wyszczerzył się, pocałowałam go w policzek i wyszłam z samochodu. W domu przebrałam się w suche ubranie i poszłam spać.

-Ola obudź się! Ola proszę wstań!-Krzyczał mój chłopak. Słyszałam go, ale nie mogłam się odezwać. Czułam się tak, jakbym miała zszyte usta.-Wiem, że źle zrobiłem, ale proszę obudź się. Zrobię wszystko, tylko się obudź.-Nie wiem dlaczego Ney powtarzał cały czas "obudź się" Jestem przecież z nim.-To wszystko moja wina! Jeżeli się obudzisz, a mnie już nie będzie, błagam wybacz mi.

Obudziłam się o 4:12. Byłam mokra. Strasznie przestraszyłam się tego snu. Szybko chwyciłam telefon i zadzwoniłam do Brazylijczyka.
-Halo-Usłyszałam głos mojego chłopaka. Poczułam ulgę w dołku.
-Wszystko dobrze?-Zapytałam.
-Tak. Właśnie o nas śniłem. Miałaś na sobie moją koszule i mokre włosy. A dlaczego dzwonisz w środku nocy i się o to pytasz?
-Potrzebowałam się upewnić, że jest dobrze.-Wymamrotałam.-Dobranoc Neymar.
-Śpij dobrze mała.
Nie wiem czy minęło 20 minut, a ktoś pukał do drzwi. Zeszłam na dół i je otworzyłam. W progu stał piłkarz.
-Co tutaj robisz?-Zapytałam i wpuściłam go do domu.
-Gdyby nic się nie stało nie dzwoniłabyś do mnie.-Powiedział i wszedł po schodach na górę. Ja cały czas stałam w wejściu do domu.-No idziesz?-Przytaknęłam tylko i poszłam do swojego pokoju. Wtuliłam się w Neymara i usnęłam. Czułam jeszcze jak całuje mnie w czoło i sam oddał się do krainy Morfeusza.

Głośna muzyka dochodząca z dołu obudziła mnie parę minut po 10.
-Tata zaraz wraca!-Krzyknęłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy. Wybrałam ubranie na dziś i poszłam się umyć. Zrobiłam delikatny makijaż i rozczesałam mokre włosy. Nie suszyłam ich. Na dworze jest ciepło, więc nie powinny długo schnąć. Wyszykowana zeszłam na dół. W kuchni był Brazylijczyk. Robił śniadanie.
-Pomóc?-Zapytałam i podeszłam do chłopaka. On złapał mnie w talii i posadził na blacie. Pocałował w usta.
-Widzę, że próbujesz spełnić mój sen.-Zaśmiał się.
-Widzisz jaką masz wspaniałą dziewczynę.
-A właśnie co do tego.-Podrapał się w kark.-Bo wiesz no. Chciałem ci powiedzieć, że.-Urwał. Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie chcę dopuść myśli, że on ze mną zrywa.-Musimy się rozstać. Dlatego zrobiłem pożegnalne śniadanie, myślałem, że wstaniesz później i przeczytasz kartkę.-Podał mi ją do ręki.
"Kochanie żartowałem.
Bardzo cię kocham i nigdy nie zostawię.
Jesteś dla mnie najważniejsza."
                           Njr.

-Debil! Idiota! Głupek! Nie wieżę, że tak mnie wkręciłeś.-Uderzyłam chłopaka w ramię, ale po chwili zaczęłam się z tego śmiać. Muszę przyznać, że uwierzyłam, że nie chce już ze mną być. Na pewno będę musiała się odwdzięczyć. Jeszcze nie mam pomysłu, ale skoro mamy być na zawsze, to mam czas. 
Po śniadaniu pojechaliśmy po tatę. W trójkę odwiedziliśmy kino, restaurację i kręgle. Następnie pojechaliśmy na trening. Chłopaki poszli się przebrać, a ja weszłam na trybuny. Zrobiłam sobie zdjęcie i wstawiłam na instagrama i facebooka. Od razu posypała się masa lajków i komentarzy. Odkąd jestem z Neymarem mam fanki. Fakt wcześniej byłam znana, bo jestem tancerką, ale teraz czuję się jak jakaś celebrytka. Dzisiaj na treningu chłopaki dostali nieźle w dupę. Tata przedłużył im trening aż o półtorej godziny. Nie wiem czy on tak może, ale obstawiam, że chłopaki się boją zaprzyjaźnić z ławką dlatego nikt nie protestował. Gerard coś tam gadał pod nosem, że jest umówiony do fryzjera, ale tata wziął nożyczki i powiedział, że sam go może obciąć. Po treningu podszedł do mnie Bartra.
-Dawno nie gadaliśmy.-Zaczął. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Akurat zawołał mnie Neymar.
-Nadrobimy to, obiecuję,-Posłałam chłopaki szczery uśmiech i odeszłam. 
-Pamiętasz jak rozmawialiśmy o wakacjach?-Zapytał Neymar, gdy do niego doszłam
-Być może.
-Jest okazja pojechania do Malezji.-Patrzył na mnie z nadzieją, że się zgodzę.
-To drugi koniec świata. Nie możemy sobie chyba pozwolić na takie luksusy.-Jak widzicie na załączonym obrazku, potrafię zepsuć wszystko. Ale jest plus. Twardo stąpam po ziemi.
-Nie przesadzaj.-Zrobił oczy kota ze Shreka. Niestety na mnie to nie działa.
-Masz codziennie treningu. Często macie mecze.
-Zawsze mogę powiedzieć, że coś mnie boli.
-Tak. To rewelacyjny pomysł. Boli cię coś dlatego wylatujesz z Barcelony aż do Azji.-Teatralnie puknęłam się w głowę.
-A dlaczego nie?
-Neymar jak ktoś zobaczy, że dobrze się tam bawisz i olewasz swoją pracę, to jak myślisz, dobrze się to skończy.
-Czemu taka jesteś?
-Jaka? Chcąca dla ciebie dobrze?
-To dlaczego nie pozwolisz, żebym ja w końcu zrobił coś dobrego dla ciebie!-Zaczął krzyczeć.-Olka no, dlaczego się nie chcesz zgodzić.
-Powiedziałam ci już, z resztą myślisz, że pójdę do taty i mu powiem "Ej tatuś potrzebuje kilka tysięcy, bo jadę z chłopakiem na wakacje."?
-Jakbyś nie wiedziała, też mam pieniądze i mógłbym zapłacić za ciebie.
-Nie ma mowy.-Też zaczęłam krzyczeć.
-Widzę, że potrafisz wszytko zepsuć!-Wrzasnął.-Tak a pro po to twój motor jest już do odebrania.
-Gdzie jest?
-Na początku był u mnie w domu, ale jak na niego patrzyłem to miałem ochotę rozwalić wszystko dookoła, więc jest u Munira.
-Dzięki. Podwieziesz mnie tam?
-Jasne.-Powiedział z grymasem.
-Jeśli jest to jakiś problem to zadzwonię po taksówkę.
-I tak jadę w tamtym kierunku.-Powiedział i otworzył mi drzwi.
Droga zajęła nam ponad 10 minut. Na drodze były korki, a w samochodzie napięta atmosfera. 
-Nie zobaczysz tak kursu na wyluzowanie się.-Parsknął.
-No widz, ale za to jest kurs "Jak pozbyć się lekkomyślności."-Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
-Chcesz się tam zapisać? A zapomniałbym, nie przyjmą cię.
Nic mu nie odpowiedziałam. Nie będę brnęła w bez sensowną kłótnie. W końcu byłam na miejscu. Wyszłam z samochodu i weszłam na posesje Hiszpana. Neymar jeszcze nie odjechał. Okazało się, że cały czas się na mnie gapił. Postanowiłam udawać, że w tej chwili on interesuje mnie zdecydowanie mniej niż motor. Powili wyjechałam z posesji i ruszyłam w kierunku domu. 

*********************************
Witam was wszystkich serdecznie. Jest dzisiaj rozdział ponieważ jestem chora i najprawdopodobniej posiedzę sobie trochę w domu :D Jak myślicie Ney spędzi wakacje z Olą czy zrezygnują z tego? Może w między czas coś sie stanie? Ktoś kogo zdradzi, zabraknie chemii, może jakaś ucieczka?
ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA MOJEGO DRUGIEGO BLOGA RÓWNIEŻ O NEYMARZE!!
http://neymarjrff.blogspot.com/2016/04/rozdzia-1.html
20 KOMENTARZY=22 ROZDZIAŁ podpisujecie się pod komami !! dacie radę?

sobota, 23 kwietnia 2016

20."Tylko ciebie kocham."

Następnego dnia obudziłam się o godzinie 8:12. Byłam wyspana. Energicznie wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Zrobiłam mocny makijaż i owinięta białym mięciutkim ręcznikiem wróciłam do pokoju. Wybrałam ubranie na dziś i zeszłam do na dół. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. W trakcie gotowania się wody przygotowałam sobie dwa tosty. Zjadłam śniadanie i zamówiłam taksówkę. Pojechałam do Munira. Przyrządziłam mu śniadanie i poszłam go obudzić. Pewnie ciekawi was to, jak weszłam do środka więc już wyjaśniam. Kiedyś jak wracałam z Hiszpanem do domu okazało się, ze zapomniał wziąć kluczy z kawiarni więc powiedział mi gdzie są schowane zapasowe. Gdy zmienił ich miejsce zapomniał mi o tym powiedzieć i do tej pory nie pamięta gdzie je schował. Na szczęście jeszcze jedną parę kluczy od domu napastnika miał mój tata więc dorobiliśmy je każdemu piłkarzowi, więc Munir nie musi się teraz denerwować tym, że nie wejdzie do domu.
-Dzień dobry panu.-Przywitała się z chłopakiem i otworzyłam balkon.-Śniadanie jest już gotowe. Ja jadę do Neymara tak jak to uzgodniliśmy.
Wczoraj przed snem jak rozmawiałam z Munirem uzgodniliśmy, że pójdę do Neymara i Munir przyjedzie do domu mojego chłopaka poprosić go, żeby pomógł mu wybrać motor, a na miejscu powiemy mu, że on ma być dla mnie i ze zdałam prawo-jazdy. Plan nie jest skomplikowany, więc mam nadzieję, że pójdzie nam łatwo.

Około godziny 11 byłam już u Brazylijczyka. Jemu również zrobiłam śniadanie. Pomogła mu ogarnąć dom i postanowiliśmy odpocząć. Leżeliśmy w salonie i opowiadaliśmy sobie o naszym dzieciństwie. Oczywiście cholernie wyczekiwałam na wizytę Munira.
-Ej zdaje mi się, że ostatnio się od siebie oddaliliśmy.-Powiedział i spojrzał mi prosto w oczy. Nie było to trudne, bo leżałam na jego torsie.
-Też tak uważam.-Wyszeptałam i złączyłam nasze usta w delikatny pocałunek.
-Co powiesz na wakacje?
-A dokąd byśmy wyjechali na te wakacje?
-Gdzie moja księżniczka będzie miała ochotę.-Powiedział i tyle z naszej rozmowy ponieważ ktoś wszedł do domu.
-Siema stary.-krzyknął Munir zanim zobaczyliśmy go w progu pomieszczenia w którym się znajdujemy.-O Ola. Cześć.-Rzekomo nie wiedział, że tu jestem dlatego przywitał się ze mną dopiero po wejściu do dużego, jasnego, nowocześnie umeblowanego pokoju.-Przeszkadzam wam?
-W sumie to nie.-Powiedziałam w tym samym czasie z Neymarem, tylko, że on powiedział "tak"
-Zdecydujcie się.-Zaśmiał się i rozsiadł w dużym skórzanym fotelu.-Neymar sprawę mam.-Powiedział i puścił mi oczko.
-Jaką?-Zapytał od niechcenia mój chłopak. Szturchnęłam go lekko w ramię, żeby przywołać go do porządku.
-Potrzebuje osoby, która pomoże mi wybrać motor.
-Odpadam.-Powiedział szorstko i zrzucił mnie z siebie. Spoważniał.
-Stary proszę cie.
-Czyj to pomysł?-Parsknął i poszedł do kuchni. W tym czasie rzuciłam sobie z Munirem gniewne spojrzenie. Skąd on wie, że ten motor ma być dla mnie.-No słucham.-Wrócił z z trzema szklankami soku pomarańczowego.
-Kochanie o czym ty mówisz?-Zwróciłam się do mojego chłopaka ze stoickim spokojem. On przewrócił oczami i wstał z rogówki.
-Na jak wielkiego debila wam wyglądam?-Zapytał, ale my siedzieliśmy w ciszy.-Wiem, że Ola ma prawo-jazdy pomimo, że jej zabroniłem.
-Nie możesz jej zabraniać takich rzeczy.-Odezwał się Munir.
-Zamknij się!-Krzyknął.-O was też wiem.
-Jakich nas?-Zapytałam i spojrzałam najpierw na mojego przyjaciela, a następnie na mojego chłopaka.
-Już nie udawajcie takich niewiniątek.-Warknął.-Huczy o was na pierwszych stronach gazet!-On już nie krzyczał. On wrzeszczał.
-Munir zostaw nas samych.-Poprosiłam młodszego piłkarza.
-Nie zostawię cie z nim.-Nie mógł skończyć.
-No tak. Obrońca uciśnionych się znalazł. Bo przecież zrobię krzywdę MOJEJ dziewczynie.-Podkreślił przedostatnie słowo. Jego ciało było napięte. Widać, że powstrzymywał się, aby nie uderzyć swojego kumpla z drużyny.
-Proszę cie. Zostaw nas samych.-Spojrzałam błagalnie na piłkarza.
-Dobra, ale jakby co to dzwoń.
-Tak. Zadzwoni. Jak będzie szukała przygód, bo znudzi się obecnym chłopakiem.
Munir już się nie odezwał. Nie chciał prowokować Brazylijczyka.
-Uspokój się.-Powiedziałam delikatnym głosem, jakbym bała się, że nieodpowiedni ton przemieni go w jakiegoś potwora.
-Jestem spokojny i wiesz co, nie spodziewałem się, że moja dziewczyna do się poderwać mojemu kumplowi.
-Ney nie mów tak. Nikt nikogo nie podrywał.-Mówiłam spokojnie. Założyłam ręce na jego ramiona i przyciągnęłam go do siebie.-Munir to nasz przyjaciel.-Bałam się jego reakcji, ale stał spokojnie. Czułam jego nieregularny oddech na sobie. Przybliżyłam się jeszcze bliżej.-A tylko ciebie kocham.-Wyszeptałam i oparłam swoje czoło o jego.
-Gazety mówią co innego.-Nadal był zły, ale ta negatywna energia powoli z niego schodziła.
-Czemu innym mówisz, żeby nie wierzyli gazetą, gdy coś o tobie piszą?-Zapytałam. Oboje znaliśmy odpowiedź, ale on powinien powiedzieć to głośno.
-Bo kłamią.-Powiedział stłumionym głosem. Ciężko było mu wypowiedzieć te słowa.-Ale z Munirem to inna sprawa.
-Taka sama.-Poprawiłam go. Staliśmy chwilę w ciszy. Odsunęłam się od napastnika na odległość metra.-Już dobrze?
-Dobrze.-Powiedział i zamknął powieki. Po chwili wyciągnął telefon. Wybrał numer i czekał, aż osoba z którą się kontaktuje odbierze.
-Wbijasz?-Zapytał. Najprawdopodobniej dostał odpowiedź, bo się rozłączył. Podszedł i mocno mnie przytulił.
-Przepraszam.-Wyszeptał mi we włosy.-Zaraz pojedziemy kupić ci motor.
Skamieniałam. Co się stało z Neymarem, który nie mógł nawet wymówić tego słowa? Neymarem, który dostawał bzika na ten temat? To było strasznie dziwne, jak szybko się zmienił.
Po chwili wrócił do domu Brazyliczyka Munir. Przeszył mnie od stóp do głów i odetchnął z ulgą. Czy on naprawdę myślał, że Ney może mi coś zrobić?

Perspektywa Neymara.
Musiałem w końcu zapomnieć w przeszłości. To co stało się jemu nie znaczy, że darzy się jej. W głębi duszy wiedziałem, że będą kłopoty, ale dla niej, dla jej uśmiechu, radości w oczach mógłbym złamać każdą swoją zasadę.

Perspektywa Oli.
Około godziny 15 byliśmy na miejscu. Munir szedł przede mną i Neymarem. Przyglądał się każdej maszynie i co chwila na nas patrzał. Szłam z 23-latkiem za rękę. Czułam się dobrze, nie musząc przed nikim niczego ukrywać.
-Panowie za półtorej godziny mamy trening.-Poinformowałam piłkarzy i zastygłam wzrokiem na motorze, który bardzo mi się spodobał. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Neymar chyba już zna ten uśmiech.
-Chyba mamy zwycięzce.-Poinformował Munira i pokazał palcem na Yamahę. Tak. Ney doskonale zna ten uśmiech. Niespodziewanie zostaliśmy zasypani fanami Blaugrany. Napastnicy rozdawali autografy i robili sobie zdjęcia, a ja zaczęłam rozmawiać z jakimś wysokim mężczyzną.
-Od dawna jeździsz na motorze?-Zapytałam bruneta z dużą ilością tatuaży.
-Od 15 lat?-Odpowiedział niepewnie.-W sumie nawet nie wiem, od kiedy.
-Motory to twoja pasja?
-Zdecydowanie, Jak zaczniesz jeździć, nie możesz przestać. Ty niczego się nie boisz, ale twoją rodzinę przechodzą ciarki za każdym razem gdy wsiadasz na motor. Ostatnio jest coraz więcej wypadków, a jeżeli nic nie dzieję się tobie masz satysfakcje i motor woła cię coraz bardziej, głośniej.-Przerwał mu Neymar.
-Psychol.-Zakpił i objął mnie w talii. Przysunął maksymalnie blisko i pocałował w czoło.-Bierzemy go.-Odezwał się do mężczyzny z plakietką na smyczce.

Po treningu Neymar odwiózł mnie do domu. Mój motor będzie do odebrania za kilka dni ponieważ piłkarz dał go swojemu znajomemu po coś tam.
-Będę po ciebie o 19.-Pocałował mnie w policzek, wysiadłam z samochodu, a piłkarz z piskiem odjechał spod mojej posesji.
-Wariat.-Wymamrotałam i weszłam do domu. Szybko poszłam na górę. Wzięłam kąpiel, wysuszyłam włosy i uczesałam je w dwa dobierane warkocze. Zrobiłam wyraźny makijaż i owinięta ręcznikiem wyszłam z pomieszczenia. Poszłam do swojego pokoju wybrać ubranie i wróciłam się do łazienki. 
O punkt 19 Neymar był pod moim domem. Pochwalił mój wygląd i ruszyliśmy do grilla do pana Lionela i pani Antonelli.

*************************************
Dzień dobry wszystkich. Jak mija wam weekend? Podobał wam się ten rozdział? Jak myślicie wydarzy się coś na grillu? Zachęcam was do komentowania. 
Tak wgl to zakładam drugiego bloga i przy następnym poście dam wam linka do niego. Zastanawiałam się też, czy pisać na wattpadzie, ale chyba zostaje na bloggerze :))
17 KOMENTARZY=21 ROZDZIAŁ
chciałabym wam przypomnieć abyście podpisywali się pod komentarzami :*
Do następnego wpisu <3