-Co chciałeś mi powiedzieć?-Zapytała kiedy po nią przyjechałem.
-Nic ważnego.-Chyba nigdy nie wyznam jej prawdy.
-No jak chcesz. Dużo będzie osób?
-Sami przyjaciele. Em Ola możesz coś dla mnie zrobić?
-Pewnie. Co takiego?
-Obiecasz mi, że mimo wszystko będziemy razem?
-Mimo wszystko.-Uśmiechnęła się.-Dlaczego teraz naszło cie na przysięgi?
-Chce mieć po prostu pewność, że po każdej mojej głupocie będziesz mnie kochać.
-Z każdą twoją głupotą kocham cię coraz bardziej.
-Nie mówię o takich głupotach.-Zjechałem na pobocze i wyłączyłem silnik. Głośno westchnąłem.-Ola, ja cie zdradziłem.
-Jak się z tym czujesz?-Zapytała bez złości w głosie.
-Okropnie. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz.-Patrzyłem na jej twarz, która nie pozwalała mi niczego odczytać.-Zachowałem się jak dziecko.
-Nie było to fair ale ja też nie jestem bez winy.
-O czym Ty mówisz?
-Na pewno ukrywałam przed tobą jakieś rzeczy, a jeśli nie to kiedy ja popełnie błąd będziesz musiał mi wybaczyć.-Powiedziała ze stoickim spokojem.
-Nie jesteś zła?
-Może troszeczkę, ale nie chce sobie teraz psuć humoru Ney.-Położyła mi dłoń na policzku.-Po prostu cieszmy się tym, co mamy.-Złożyła delikatny pocałunek na moich ustach.
-Za to cie uwielbiam.-Tym razem to ja ją pocałowałem.-Brakowało mi tego.-Wyszeptałem jej w usta.
-Możemy już jechać?-Odsunęła się ode mnie. Przytaknąłem jej.-Pewnie masz już mase ludzi w domu.
-My mamy.
-Nic ważnego.-Chyba nigdy nie wyznam jej prawdy.
-No jak chcesz. Dużo będzie osób?
-Sami przyjaciele. Em Ola możesz coś dla mnie zrobić?
-Pewnie. Co takiego?
-Obiecasz mi, że mimo wszystko będziemy razem?
-Mimo wszystko.-Uśmiechnęła się.-Dlaczego teraz naszło cie na przysięgi?
-Chce mieć po prostu pewność, że po każdej mojej głupocie będziesz mnie kochać.
-Z każdą twoją głupotą kocham cię coraz bardziej.
-Nie mówię o takich głupotach.-Zjechałem na pobocze i wyłączyłem silnik. Głośno westchnąłem.-Ola, ja cie zdradziłem.
-Jak się z tym czujesz?-Zapytała bez złości w głosie.
-Okropnie. Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz.-Patrzyłem na jej twarz, która nie pozwalała mi niczego odczytać.-Zachowałem się jak dziecko.
-Nie było to fair ale ja też nie jestem bez winy.
-O czym Ty mówisz?
-Na pewno ukrywałam przed tobą jakieś rzeczy, a jeśli nie to kiedy ja popełnie błąd będziesz musiał mi wybaczyć.-Powiedziała ze stoickim spokojem.
-Nie jesteś zła?
-Może troszeczkę, ale nie chce sobie teraz psuć humoru Ney.-Położyła mi dłoń na policzku.-Po prostu cieszmy się tym, co mamy.-Złożyła delikatny pocałunek na moich ustach.
-Za to cie uwielbiam.-Tym razem to ja ją pocałowałem.-Brakowało mi tego.-Wyszeptałem jej w usta.
-Możemy już jechać?-Odsunęła się ode mnie. Przytaknąłem jej.-Pewnie masz już mase ludzi w domu.
-My mamy.
Kilka miesięcy później.
-Może Kuba-Zaproponowała odkładając telefon na szklany stolik do kawy.
-A co powiesz na Malediwy?-Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.-No wiesz, tylko ja, Ty.
-I połowa klubu.-Mruknęła.-Gdybym pojechała z wami, tata zrobił by to samo. Dobrze wiesz, że gdyby mógł nie spuszczałby mnie z oczu, a nie chce wam psuć zabawy.
-Nic nie popsujesz.-Przejechałem ręką po jej udzie.-Obiecam trenerowi, że się tobą zaopiekuję.
-Jak ostatnio?-Nie nawidze kiedy wraca do czasu wypadku.
-Nie.-Wstałem z rogówki.-Nawet ty mi już nie ufasz?-Zapytałem wkurzony.
-Neymar to nie tak.
-A jak?-Zapytałem ale Ola nic mi nie odpowiedziała.
-Zadzwoń jak będziesz chciał na spokojnie pogadać.-Zgarnęła jeszcze bluzę, która leżała w kuchni i wyszła. Postanowiłem za nią wybiec i chodź raz dokończyć rozmowę.-Ola zaczekaj.-Złapałem ją za nadgarstek.
-Zostaw.-Warknęła.
-Porozmawiaj ze mną.
-Ju, nie mamy o czym rozmawiać.
-Właśnie, ze mamy. Dlaczego każdy unika rozmawiania o moich błędach.
-Po prostu nie chcemy, eh nie ważne. Chcemy żebyś był szczęśliwy.-Spojrzała mi w oczy. Jej były piękne. Nie mogłem przestać na nią patrzeć.
-Wrócisz do domu?-Zapytałem z nadzieją i wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny. Po chwili ją złapała i delikatnie się uśmiechnęła.-Kocham Cię.
-Może Kuba-Zaproponowała odkładając telefon na szklany stolik do kawy.
-A co powiesz na Malediwy?-Dziewczyna spojrzała na mnie ze zdziwieniem.-No wiesz, tylko ja, Ty.
-I połowa klubu.-Mruknęła.-Gdybym pojechała z wami, tata zrobił by to samo. Dobrze wiesz, że gdyby mógł nie spuszczałby mnie z oczu, a nie chce wam psuć zabawy.
-Nic nie popsujesz.-Przejechałem ręką po jej udzie.-Obiecam trenerowi, że się tobą zaopiekuję.
-Jak ostatnio?-Nie nawidze kiedy wraca do czasu wypadku.
-Nie.-Wstałem z rogówki.-Nawet ty mi już nie ufasz?-Zapytałem wkurzony.
-Neymar to nie tak.
-A jak?-Zapytałem ale Ola nic mi nie odpowiedziała.
-Zadzwoń jak będziesz chciał na spokojnie pogadać.-Zgarnęła jeszcze bluzę, która leżała w kuchni i wyszła. Postanowiłem za nią wybiec i chodź raz dokończyć rozmowę.-Ola zaczekaj.-Złapałem ją za nadgarstek.
-Zostaw.-Warknęła.
-Porozmawiaj ze mną.
-Ju, nie mamy o czym rozmawiać.
-Właśnie, ze mamy. Dlaczego każdy unika rozmawiania o moich błędach.
-Po prostu nie chcemy, eh nie ważne. Chcemy żebyś był szczęśliwy.-Spojrzała mi w oczy. Jej były piękne. Nie mogłem przestać na nią patrzeć.
-Wrócisz do domu?-Zapytałem z nadzieją i wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny. Po chwili ją złapała i delikatnie się uśmiechnęła.-Kocham Cię.
Perspektywa Oli.
Żadne z nas nie chce aby Neymar był nieszczęśliwy. Nie chcemy aby popełniał tych samych błędów ani przez nie zaczął pić. Zgodziłam się z nim wrócić żeby się nie denerwował. Z resztą uwielbiam spędzać z nim czas.
-Niedługo mecz.-Zaczął siadając obok mnie.-Będziesz?
-Pewnie. Z kim gracie?-Zapytałam kładąc mu głowę na nogach.
-Granada.
-Strzelisz dla mnie gola?
-Oczywiście.-Pocałował mnie w czoło.-Miałabyś coś przeciwko gdyby Davi przyleciał na kilka dni?
-Nie.-Uśmiechnęłam się.-Może zabierzesz go na wakacje?
-Mogę się założyć, że Carol mi nie pozwoli.
-Dlaczego.-Usiadłam.
-Uważa, ze nie jestem zbyt odpowiedzialny. Chyba, że pojechałabyś ze mną.
-Ty, ja, Davi i mój tata. Wyobrażasz to sobie?-Głośno westchnęłam. Przypadkowo spojrzałam na zegarek. Była godzina 21:38.-Muszę już iść.-Szybko wstałam, założyłam bluzę i podeszłam do drzwi.
-Czekaj, odprowadzę cie.
-Nie Ney. Nie trzeba.-Pocałowałam go.-Do jutra.
-Cześć.-Mruknął i odszedł.
-Kocham Cię!-Krzyknęłam.
-Ciebie też!
W domu byłam po 22 przez co czekała mnie nieprzyjemna rozmowa z tatą.
-Zagadaliśmy się.-Tłumaczyłam powód spóźnienia.
-Ola nie jesteś już dzieckiem przestań się spóźnić.
-Skoro nie jestem już dzieckiem, dlaczego dajesz mi jakieś zakazy i nakazy?!-Zaczęłam krzyczeć.-Dlaczego traktujesz mnie tak, jakbym nim była!?
-Odkąd wyszłaś ze szpitala i spędzasz dużo czasu z Neymarem robicie same głupoty.
-O czym Ty do cholery mówisz?
-Nie pamiętasz jak pojechaliście do Madrytu tylko po to, żeby wejść na Santiago i pomazać szafki w szatni. Albo ostatnio, byliście w klubie i upiliście wszystkich barmanów. Albo wtedy, gdy oskarżyliście Ibrahimovica o doping? Czy nawet wtedy, gdy Neymar się opił i urządził awanturę w restauracji? To jeszcze nie koniec, pamiętasz kiedy chcieliście wejść do pantery w zoo albo zachciało wam się okraść sklepik w parku?
-Przesadzasz.
-Myślę, ze nie powinności się spotykać.
-Jesteśmy dorośli. Nie możesz nam niczego zabronić.
-Ale mogę nie podać Neymara do pierwszego składu.-Uśmiechnął się sztucznie, a ja musiałam wyjść z jego gabinetu alby nie wybuchnąć. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w cieplejsze ubranie i wyszłam z domu. Nogi same prowadziły mnie na plażę. Usiadłam na chłodnym piasku i wpatrywałam się w horyzont. Szum wody powoli mnie uspokajał.
Żadne z nas nie chce aby Neymar był nieszczęśliwy. Nie chcemy aby popełniał tych samych błędów ani przez nie zaczął pić. Zgodziłam się z nim wrócić żeby się nie denerwował. Z resztą uwielbiam spędzać z nim czas.
-Niedługo mecz.-Zaczął siadając obok mnie.-Będziesz?
-Pewnie. Z kim gracie?-Zapytałam kładąc mu głowę na nogach.
-Granada.
-Strzelisz dla mnie gola?
-Oczywiście.-Pocałował mnie w czoło.-Miałabyś coś przeciwko gdyby Davi przyleciał na kilka dni?
-Nie.-Uśmiechnęłam się.-Może zabierzesz go na wakacje?
-Mogę się założyć, że Carol mi nie pozwoli.
-Dlaczego.-Usiadłam.
-Uważa, ze nie jestem zbyt odpowiedzialny. Chyba, że pojechałabyś ze mną.
-Ty, ja, Davi i mój tata. Wyobrażasz to sobie?-Głośno westchnęłam. Przypadkowo spojrzałam na zegarek. Była godzina 21:38.-Muszę już iść.-Szybko wstałam, założyłam bluzę i podeszłam do drzwi.
-Czekaj, odprowadzę cie.
-Nie Ney. Nie trzeba.-Pocałowałam go.-Do jutra.
-Cześć.-Mruknął i odszedł.
-Kocham Cię!-Krzyknęłam.
-Ciebie też!
W domu byłam po 22 przez co czekała mnie nieprzyjemna rozmowa z tatą.
-Zagadaliśmy się.-Tłumaczyłam powód spóźnienia.
-Ola nie jesteś już dzieckiem przestań się spóźnić.
-Skoro nie jestem już dzieckiem, dlaczego dajesz mi jakieś zakazy i nakazy?!-Zaczęłam krzyczeć.-Dlaczego traktujesz mnie tak, jakbym nim była!?
-Odkąd wyszłaś ze szpitala i spędzasz dużo czasu z Neymarem robicie same głupoty.
-O czym Ty do cholery mówisz?
-Nie pamiętasz jak pojechaliście do Madrytu tylko po to, żeby wejść na Santiago i pomazać szafki w szatni. Albo ostatnio, byliście w klubie i upiliście wszystkich barmanów. Albo wtedy, gdy oskarżyliście Ibrahimovica o doping? Czy nawet wtedy, gdy Neymar się opił i urządził awanturę w restauracji? To jeszcze nie koniec, pamiętasz kiedy chcieliście wejść do pantery w zoo albo zachciało wam się okraść sklepik w parku?
-Przesadzasz.
-Myślę, ze nie powinności się spotykać.
-Jesteśmy dorośli. Nie możesz nam niczego zabronić.
-Ale mogę nie podać Neymara do pierwszego składu.-Uśmiechnął się sztucznie, a ja musiałam wyjść z jego gabinetu alby nie wybuchnąć. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w cieplejsze ubranie i wyszłam z domu. Nogi same prowadziły mnie na plażę. Usiadłam na chłodnym piasku i wpatrywałam się w horyzont. Szum wody powoli mnie uspokajał.
Musimy porozmawiać.
Wysłałam Neymarowi sms'am. Niespodziewanie odpowiedź dostałam od razu.
Zaraz będę.
Nie jedz do domu. Jestem na plaży.
Czekałam na piłkarza z jakieś 15 minut. Wysiadł z czerwonego ferrari i do mnie podbiegł.-Co się stało?-Usiadł obok mnie.
-Tata stwierdził, że powinniśmy się rozstać.
-Słucham?-Uniósł się.-Co tym razem?-Zapytał po chwili.
-Powiedział, że może nie podać cie do pierwszej jedenastki.-Zignorowałam jego pytanie. Nie chce aby poznawał powód i jeszcze bardziej się denerwował.
-No trudno.-Powiedział to z dużą obojętnością.
-Neymar jeśli on tak będzie robił musisz znaleźć sobie kogoś innego.
-Nie chce kogoś innego. Chce Ciebie.-Przyciągnął mnie na swoje kolana.-Z nikim jeszcze nie było mi tak dobrze.
-Nie chce być przeszkodą na twojej karierze.
-Nie potrzebuje jej. Potrzebuję Ciebie.-Wtuliłam się w chłopaka.
Co jeśli tylko teraz tak mówi, a za kilka miesięcy będzie mnie o wszystko oskarżać? Co jeśli to nie ja okaże się miłością jego życia? Co jeśli jednak wybierze piłkę, a nie mnie?
-Jesteś kochany.-Szepnęłam.
-A ty już na zawsze moja.-Pocałował mnie w czubek głowy.-Nie pozwolę żeby kto kolwiek nas rozdzielił.-Wyszeptał mi we włosy.
Kilka dni później.
-Chodź, to jest nie daleko stąd.-Właśnie siedzimy w kuchni pijąc kawę, a Neymar namawia mnie na wyjazd. Tak jak powiedział Luis-Brazylijczyk nie zagrał, nawet nie był na ławce. Ja z tatą praktycznie się nie widuje, chyba, że jest w domu, kiedy przychodzę po ubrania ponieważ od kłótni z nim śpię u Neya.
-Ney, dobrze wiem, że chcesz grać i nigdzie nie pojedziemy.
-Chce spędzać z tobą jak najwięcej czasu.-Złapał mnie za rękę.
-To się źle skończy. Dla nas obojgu.-Upiłam łyk kawy.
-Za Ciebie jestem w stanie przyjąć każdą karę.-Po tych słowach ścisnęłam mocniej jego dłoń.-Proszę, pojedź ze mną.
-No dobrze, ale wieczorem mamy być z powrotem w domu.-Włożyłam kubek do zmywarki i poszłam do pokoju gościnnego, który w tym momencie robił za moją sypialnię. Wyciągnęłam z szafy szarą bluzę dobrałam buty do dzisiejszego out fitu i zeszłam na dół.
-Myślałam, że więcej ubrań przyniosłam z domu.-Powiedziałam i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu, a Ney od razu włączył radio.
-Bo było ich więcej.-Powiedział kiedy wyjechaliśmy z garażu.-Spakowałem cie.-Dodał po chwili.
-Słucham?
-Siebie z resztą też.
-Ney kochanie, co ty kombinujesz?-Zapytałam jednak nie dostałam odpowiedzi. Po dwóch godzinach jazdy zauważyłam tabliczkę, która informuje o wyjeździe z miasta.-Jak niedaleko to miało być?
-Jeszcze kawałek. Mogłabyś dać mi swój telefon?
-Czemu nie weźmiesz swojego?
-Mam go w torbie.
-Mogę ci w każdej chwili go sięgnąć.
-Masz w telefonie coś o czym nie powinienem wiedzieć?-Spojrzał się w moją stronę.
-Tam jest droga.-Skazałam palcem na asfalt przed nami. Piłkarz nie zwrócił uwagi na moje słowa, jedynie przyspieszył.-Zaraz przekroczysz prędkość.
-To ja, a nie ty.-Powiedział oschle.
-Neymar możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje?-Mogłam się domyślić, że nie dostanę odpowiedzi.-Zatrzymaj się jak zjedziemy z autostrady, dobrze?-Pokiwał głową na tak i jechaliśmy dalej.-Neymar.
-Tak?
-Niedługo przekroczymy granice.
-Żeby tylko jedną.-Powiedział prawie niesłyszalnie.
-Ney koniec tego.-Wkurzona wyjęłam telefon z torebki żeby zadzwonić do jakieś normalnej osoby i prosi o pomoc jednak nim się obejrzałam piłkarz wyrwał mi telefon z ręki i wyrzucił przez na wpół otwartą szybę.-Oszalałeś?!
-Jeszcze nie. Mamy sporo drogi przed sobą więc może chcesz żebym zjechał na stację czy coś.
-Chce żebyśmy wrócili do domu. Tata miał rację, kiedy mówił, że powinniśmy się rozstać.
-Nie mów tak.-Mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
-Przepraszam. Po prostu strasznie się o ciebie martwię.
-Ja też przepraszam.-
Po chwili zjechaliśmy na parking aby "wyprostować kości" i iść do toalety. Neymar przy okazji kupił nam kawy i coś do zjedzenia.
-Więc gdzie jedziemy?-Zapytałam.-Halo!? Neymar!-Zaczęłam machać mu ręką przed oczami kiedy nie dostawałam odpowiedzi.
-Cicho.-Zabrał mi rękę sprzed jego twarzy. Pociągnął mnie tak aby nasze ciała dzieliły centymetry.-Chce być już tylko z tobą. Na zawsze.-Moje ciało przeszły dreszcze. Ju potrafi być nieobliczalny. Patrzyłam mu prosto w oczy jednak nic z nich nie mogłam wyczytać.
-Boisz się?
-Tylko tego, że cie stracę.-Wyszeptał i złączył nasze usta w długi, namiętny pocałunek.-A ty? Boisz się czegoś?
-Boję się tego co właśnie robimy. Boję się, że coś ci odbije i już nie wrócimy do domu. Po prostu boję się o Ciebie Neymar.
-Nie.-Powiedziałam po chwili.-Jedźmy już.
-Chodź, to jest nie daleko stąd.-Właśnie siedzimy w kuchni pijąc kawę, a Neymar namawia mnie na wyjazd. Tak jak powiedział Luis-Brazylijczyk nie zagrał, nawet nie był na ławce. Ja z tatą praktycznie się nie widuje, chyba, że jest w domu, kiedy przychodzę po ubrania ponieważ od kłótni z nim śpię u Neya.
-Ney, dobrze wiem, że chcesz grać i nigdzie nie pojedziemy.
-Chce spędzać z tobą jak najwięcej czasu.-Złapał mnie za rękę.
-To się źle skończy. Dla nas obojgu.-Upiłam łyk kawy.
-Za Ciebie jestem w stanie przyjąć każdą karę.-Po tych słowach ścisnęłam mocniej jego dłoń.-Proszę, pojedź ze mną.
-No dobrze, ale wieczorem mamy być z powrotem w domu.-Włożyłam kubek do zmywarki i poszłam do pokoju gościnnego, który w tym momencie robił za moją sypialnię. Wyciągnęłam z szafy szarą bluzę dobrałam buty do dzisiejszego out fitu i zeszłam na dół.
-Myślałam, że więcej ubrań przyniosłam z domu.-Powiedziałam i wyszliśmy. Wsiedliśmy do samochodu, a Ney od razu włączył radio.
-Bo było ich więcej.-Powiedział kiedy wyjechaliśmy z garażu.-Spakowałem cie.-Dodał po chwili.
-Słucham?
-Siebie z resztą też.
-Ney kochanie, co ty kombinujesz?-Zapytałam jednak nie dostałam odpowiedzi. Po dwóch godzinach jazdy zauważyłam tabliczkę, która informuje o wyjeździe z miasta.-Jak niedaleko to miało być?
-Jeszcze kawałek. Mogłabyś dać mi swój telefon?
-Czemu nie weźmiesz swojego?
-Mam go w torbie.
-Mogę ci w każdej chwili go sięgnąć.
-Masz w telefonie coś o czym nie powinienem wiedzieć?-Spojrzał się w moją stronę.
-Tam jest droga.-Skazałam palcem na asfalt przed nami. Piłkarz nie zwrócił uwagi na moje słowa, jedynie przyspieszył.-Zaraz przekroczysz prędkość.
-To ja, a nie ty.-Powiedział oschle.
-Neymar możesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje?-Mogłam się domyślić, że nie dostanę odpowiedzi.-Zatrzymaj się jak zjedziemy z autostrady, dobrze?-Pokiwał głową na tak i jechaliśmy dalej.-Neymar.
-Tak?
-Niedługo przekroczymy granice.
-Żeby tylko jedną.-Powiedział prawie niesłyszalnie.
-Ney koniec tego.-Wkurzona wyjęłam telefon z torebki żeby zadzwonić do jakieś normalnej osoby i prosi o pomoc jednak nim się obejrzałam piłkarz wyrwał mi telefon z ręki i wyrzucił przez na wpół otwartą szybę.-Oszalałeś?!
-Jeszcze nie. Mamy sporo drogi przed sobą więc może chcesz żebym zjechał na stację czy coś.
-Chce żebyśmy wrócili do domu. Tata miał rację, kiedy mówił, że powinniśmy się rozstać.
-Nie mów tak.-Mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
-Przepraszam. Po prostu strasznie się o ciebie martwię.
-Ja też przepraszam.-
Po chwili zjechaliśmy na parking aby "wyprostować kości" i iść do toalety. Neymar przy okazji kupił nam kawy i coś do zjedzenia.
-Więc gdzie jedziemy?-Zapytałam.-Halo!? Neymar!-Zaczęłam machać mu ręką przed oczami kiedy nie dostawałam odpowiedzi.
-Cicho.-Zabrał mi rękę sprzed jego twarzy. Pociągnął mnie tak aby nasze ciała dzieliły centymetry.-Chce być już tylko z tobą. Na zawsze.-Moje ciało przeszły dreszcze. Ju potrafi być nieobliczalny. Patrzyłam mu prosto w oczy jednak nic z nich nie mogłam wyczytać.
-Boisz się?
-Tylko tego, że cie stracę.-Wyszeptał i złączył nasze usta w długi, namiętny pocałunek.-A ty? Boisz się czegoś?
-Boję się tego co właśnie robimy. Boję się, że coś ci odbije i już nie wrócimy do domu. Po prostu boję się o Ciebie Neymar.
-Nie.-Powiedziałam po chwili.-Jedźmy już.
***
Wracam!!! Bardzo przepraszam jeśli ten rozdział troche nie współgra z poprzednimi jednak po dość długiej przerwie trochę zapomniałam co miałam pisać. Mam jednak nadzieję, że rozdział wam się podobał:) KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
Wracam!!! Bardzo przepraszam jeśli ten rozdział troche nie współgra z poprzednimi jednak po dość długiej przerwie trochę zapomniałam co miałam pisać. Mam jednak nadzieję, że rozdział wam się podobał:) KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!